Właściwie to przeczytałam kilka notek z poprzednich lat i...
jaką byłam kretynką, aż trudno mi uwieżyć ,że pisałam to JA sama we własnej OSOBIE.
Ciesze sie z tego ,że wyrosłam. Jestem dużo bardziej normalna.
Nawet racionalnie myśle.
Życie jest pełne antytez.
To czym w końcu jest ta miłość?
Wiem, że jest pewien rodzaj miłości wyższy nad inne.To taka miłość bardzie "naprawdę", miłość do której zmierza wszystko co podąża ku doskonałości.
Jak bardzo? Czekaj.
..do dna, po brzegi, do samego szczytu.
..od końca początków, idealnie.
Kazdego dnia.
O wschodzie słońca i przy świetle świecy.
..tak śmiało i tak czysto.
..tym co cieszy i boli, tchem, łzą, w uśmiechu i niedoli.
A to, że z Toba być nie mogę, to nie znaczy, że Cię przestać ..umiem.
.. przeciw sobie, Tobie, światu.
To taki nowotwór, prędzej umre z tą moją osraną miłością niż to wylecze.
Na początku strałałam się jakoś walczyć, po roku się poddałam a po 2 przyzwyczaiłam. Czasem objawy wzrastają, pozniej przechodzą na jakiś czas i tak w kółko. Rzekłabym ,że już powoli rzygam od tej karuzeli.
Szukaj a znajdziesz.
Czekaj a...?!?
Do wesela się zagoi.