To trochę zabawne... Nigdy nie pomyślałabym, że jak będę miała 21 lat, założe nowego fbl tylko dlatego, że mój ex może czytać poprzedniego.
Jak widać, jeszcze nie dorosłam i pewnie tak prędko to się nie stanie.
Cóż, skoro nowy blog, nowe życie to może i ja postaram się pisać nieco inaczej. I tak wszyscy dookoła widzą jak się zmieniłam, nie muszę ukrywać tego, że nie jestem tym samym człowiekiem co pieprzonych 5 lat temu. Nie wiem co jest gorsze, tamta samotność czy ta teraz? Tamte narkotyki czy obecne? Tamte życie czy to?
Dla mnie i tak najbardziej wartościowe będzie to, co było pomiędzy tymi dwoma życiami. Ta droga, na której upadałam, podnosiłam sie, przezwyciężałam lenistwo, ludzi dookoła, którzy rzucali mi kłody pod nogi (wielu z nich wciąż to robi!), przezwyciężałam własne kompleksy, słabości nieustannie ucząc się tego co stawało mi na drodze.
Moje życie jest tu i teraz. Żyję, mieszkam, uczę się i imprezuje w Danii, dokładniej w Herning.
Miasto = totalne zadupie. Szkoła za to jest na poziomie z jakim nigdy wcześniej się nie zetknęłam. Przez pierwsze pare miesięcy nie mogłam dojść do tego o co w tym wszystkim biega. Patrzyłam się na ludzi dookoła jak na debili, próbowałam krok po kroku pojmować zachowania wielu narodowości: duńczyków, rumunów, węgrów, norwegów, czechów...długo by wymieniać. I choć nie sądzę w zasadzie, że coś zrozumiałam, napewno jestem w stanie powiedzieć, że się wiele nauczyłam. Oczywiście absurdalne by było napisanie, że to była jedyna rzecz jaką dotychczas sie tutaj nauczyłam. Przeszłam przez te pół roku bardzo dużo.
Wyobraźcie sobie skrajnego indywidualiste, który ZAWSZE pracuje sam. Macie? Ok. To teraz dodajcie do tego obraz blondynki, wzrost 155cm... A teraz weźcie wrzucajcie ją w myślach przez pół roku, nieustannie do różnych grup, które mają wykonywać przeróżne artystyczno-biznesowe projekty, gdzie ta dziewczynka ma zupełnie swoje, zupełnie niezależne zdanie na każdy temat i chcę zrobić to zwyczajnie w świecie po swojemu.
Może to wydawać się śmieszne... W rzeczywistości to były kłótnie, łzy, więcej kłótni, więcej łez. Ale co najważniejsze, w większości przypadków te kłótnie się opłaciły gdyż efekt końcowy zawsze był dziełem wielu osób, które po prostu poskładały swoje wizje do kupy i zrobiły coś nowego.
Zarąbiste, prawda?
Tak, jak sie przekonałam o tym, że rzeczywiście tak można, że to działa, że taka praca też jest fajna, nie wiedziałam za bardzo co ze sobą zrobić. Walczyły: nowa ja i stara ja.
Nowa wygrała!