Ok, ok. Miało mnie tu nie być. Jakoś mi jednak tego brakowało... Sprawdzanie NK i Facebooka to za mało :D.
Moje wakacje kończą się w sumie już w tą niedzielę. Wyjeżdżam do pracy na tydzień (Berlin) i chciałam to sobie jakoś wszystko poukładać.
Wakacje uznaję za udane. W dwa miesiące zażyłam wiele ciekawych wrażeń i sytuacji. Fakt faktem strułam sobie organizm wszystkim co miałam pod ręką, ale było warto. Kompresja doświadczeń...
Zrozumiałam w końcu co podoba mi się najbardziej, jaką drogą iść dalej i jakie cele sobie wyznaczać.
Mogłam się nie obudzić z tego snu, ale jakoś z pomocą silnej woli, Zdrapy i Berlina dochodzę do siebie.
Poznałam wielu ciekawych ludzi, z kilkoma ważnymi mi się spieprzyło. Spróbowałam wielu nowych rzeczy w bezpiecznym momencie.
Tak, tak... zrobiła pani na nas wrażenie. Zapraszamy do programu!
Daję sobie ostatnie 2 dni (dzisiaj i jutro) na poprawienie niektórych rzeczy. Szczególnie na odzyskanie (czy aby na pewno?) dwóch znaczących dla mnie osób. Nie, nie powiem kogo. Co się uda zdziałać przez ten czas to się uda. Jeśli się nie uda... spalę mosty. Nie mogę wiecznie patrzeć do tyłu i czekać aż coś się wydarzy w tej kwestii. Biorę sprawy we własne ręce.
Tak... Nie mam honoru od wieków, a więc i nie mam czym się unosić. Sprana jest ta część mnie. Zupełnie.
Rezygnuję z czynów, rzeczy i ludzi, którzy mi się nie podobają. Nauczę się odmawiać.
Kończę z wódką i piwem. Pomijam tutaj drinki i słodkie piwa, które na prawdę potrafią mi sprawić smakową przyjemność.
Kończę z ... . Bo efekty nie zrobiły na mnie wrażenia, a siedzenie całą noc czy dwie z ludźmi i gadanie o gównie + irytująca głośność wszystkiego co wydaje dźwięki to nic fajnego.
Kończę z brzydkimi i niefajnymi ludźmi. W końcu to z kim się spotykasz, bujasz po mieście etc. ma wielki wpływ na to kim jesteś i jak inni Cię widzą, a o lans i bauns trzeba dbać. Muszę się nauczyć odmawiać... srsly.
Nie kończę na pewno z zielonym. Uznałam, że efekty są dokładnie takie jak potrzebuję, ceny niczego sobie i mam po tym wenę. Jak zgłupieję to odstawię :P.
Nie kończę z elektroniką. Od techno po jakieś dark wavy itp. coś w tej muzyce siedzi. Metal, rock, gothic są męczące i monotonne już. Robienie i słuchanie tej muzyki sprawia mi prawdziwą przyjemność, chęć bujania się. Pomimo wszystkich sprzeciwów, zdziwień i narzekań zostaję przy tym tak długo jak się da.
Nie kończę ze sztuką. Choć myślałam, że się wyczerpałam. Straciłam wszelką nadzieję. Od szalonego Barlineckiego Lata Teatralnego ten ogień zapłonął na nowo. Porodziło się wiele nowych pomysłów i... do dzieła :).
Coś się kończy, coś się zaczyna.
Od teraz wszystko będzie inaczej. Potrzebowałam odświerzenia...