a dziś jest Sylwester, który w moim przypadku trwa już od południa. wraz z Wujkiem świetnie bawimy się przy puszczonych na fulla kompozycjach Dimmu Borgir, Gunthera, Delain i Metalliki (podkreśl wyraz, który nie pasuje do pozostałych ;D). Gdybym miała podsumować ostatni rok, pewnie stwierdziłabym, że był on taki sam, jak poprzedni, choć zapewne tak samo nie wyglądał. po prostu parę drobnych epizodów, które zniknęły nie na moje własne życzenie, przestało mydlić mi oczy, szydło wyszło z worka i w gruncie rzeczy wszystko dzieje się tak samo (przynajmniej w mojej głowie). nie nastawiam się na to, że kolejne lata będą lepsze. choć żałuję teraz wielu rzeczy, zdaję sobię sprawę, że tak naprawdę nie mam czego żałować. wszystko jest i będzie tak, jak być powinno, a to, czy będzie źle, czy dobrze, pozostawiam w dalszym ciągu Komuś innemu. nie ubywa mi przez to zmartwień, ani żadnych obowiązków, nie ubywa chorych myśli, łez, dosłownie niczego, co przynosi śmierć i zagładę, ale to nic, najwyraźniej tak ma być. i czy będzie się to za mną ciągnąć przez kolejny rok, albo przez 2 kolejne, albo nawet przez 20- nie mam na to wpływu. niech się dzieje co chce, sama nic nie zrobię.

czyli podsumowując: tak naprawdę nie mogłoby być lepiej!

bo Ty panujesz nad tą potworną burzą i nie dasz nam zginąć.