Otatnio wpadłam w wir kompleksów. Nie raz mam takie dni, tygodnie że jest w porządku.. A czasem nie mogę na siebie patrzeć... Przez 4 dni jadłam co chciałam... Rano śniadanko porządne. obiad mamy, pierogi, dwa dni zjadłam kolacje po 22... Masakra, nie zdarzało mi się to od stycznia... Z moim mężczyzną wczoraj kebbab, trzy dni temu również... Lody i tak dalej. Jestem na siebie wściekła. Dzisiaj już zjadłam normalnie i mam zamiar się tego trzymać. Za dwa tyg 14.08 idziemy na wesele. Chciałabym jakoś wyglądać... Chociaż w te dwa tygodnie spłaszczyć brzuch żeby wyglądać chociaż jakoś w sukience. W ogóle nie wiem w jakiej pójdę. Dobija mnie wszystko. Włosy też nie wiem.. Jak ide do fryzjera to wyglądam okropnie. Wyprostuje chyba, ale obawiam się, że przez te upały zaraz będą take jak na zdjęciu wyżej. Niecierpie ich :P Wrócę nie długo napisać coś refleksyjnego..
To, co było, tylko mija, nie znika
Jest ciągle obok, prześladuje cień życia
Tego, co będzie tu nie ma, ale przez to źle sypiasz
Jak w kleszczach przeszłości, przyszłości, we wnykach...