Nie lubie gdy rozczarowują mnie bliscy, chyba nikt tego nie lubi. Moja mama rozczarowuje mnie notorycznie, ja ją pewnie tez chociaż w swojej osobie dostrzegam pewne okoliczności łagodzące, no przecież jestem dzieckiem. Czy to dużo wymagać od osoby dorosłej bycia słownym? Woli sobie pospać niż poświęcić mi chwile czasu. No dobra trudno, w gruncie rzeczy to nawet nie szkodzi tylko przez chwile było mi smutno. Marze o wyprowadzce, nie zeby teraz, impulsywnie bo sie zezłościłam. Od dawna, wyobrażam sobie swoją idylliczną krainę zamkniętą w kilku pokojach. Chyba chciałabym się odizolować od psycho-destrukcyjnych wpływów mojej mamy- ćpunki w sposob akceptowalny przez społeczeństwo, taty-lenia i osiedla na ktorym by bezpiecznie wyjsc z psem najpierw zwiadowczo zza drzwi klatki schodowej wychylam głowe. To naprawde przykre, że nie możemy polegać w stu procentach na kimś kto jest nam tak bardzo drogi. W gruncie rzeczy chyba nie mam takiej osoby której opowiedziałabym wszystko o mnie ze szczegolami, co więcej nie sądze aby istniała taka osobą ktora chcialaby tego słuchać. Nie znam nikogo z kim chcialabym porozmawiac nie mogąc spać w srodku nocy. Nie zebym sie zaliła, nawet nie bardzo chyba chcialabym miec kogos takiego. Nawet z ludzmi z ktorymi jestem blisko, z Misiem z Robakiem, Damianem, Marianką i mamą wole zachować odrobine powściągliwości. Tak czuje sie bezpieczniej.
Dobra ide robić prezent-deser dla mamy, najnormalniej w świecie nie zaslozyla na niego ale wiem ze jutro juz ochłone i bedzie mi glupio. W koncu jej święto.
Nie mam ochoty być sama ale nie mam też ochoty na konwersacje, uśmeichy, wymiane spojrzeń. Chciałabym poprostu czuć teraz obecność Robaka. Tak żeby był gdzieś w poblizu, bym miała świadomość że w każdej chwilii moge wtulić się w jego ciepłe ramiona.