I tak oto Kochanie zakonczył się nasz zwiazek prawie po 5 miesiącach. Nie wiem nawet dlaczego tak zdecydowałeś. Nie pogodzę się z tym, ale walka o nas, konczy się kłótnią i wypominaniem mi czegoś, co dla mnie jet bez sensu. Ty wiesz swoje. Dzisiaj zrozumiałem, ze nie miałes zamiaru wrocić, że jak to mowisz "jesli coś wypełniło swoją rolę, to musi odejść".
Faktycznie niszczysz nie budujesz. A szkoda, bo czekało nas naprawdę jeszcze wiele pięknych chwil. Przyszłość, która poszła pod młotek.
Teraz zioniesz zimnem i nie znam Cię już, pamietam Ciebie jaki byłes, ale pomimo to moje uczucia sie nie zmieniły. Zaczynam jedynie sie godzic z tym faktem przed którym mnie postawiłeś.
Wiem jedno, nie taka jest miłosc, nie takim kieruje sie zasadami. Daje wsparcie i nie mysli o sobie. Byłem ciekaw Twojej reakcji dzisiaj, mogę powiedziec tylko jak Twoja idolka o Radku, gdy nie wsparł jej po rozwodzie kiedy miała operację lub teraz "tego sie spodziewałem i nie zawiodłem się".
Twoja mama miała do mnie pretensje o to jaki chodzisz po mieszkaniu, co Ci zrobiłem, moja mama niestety nie zapyta Cie o to i nie sprawi ze poczujesz sie winien.
Zycie się spypie. Wczoraj zmarł ostatni brat mojej mamy.
Praca wiecznie cos, ale zbieram siły by to zmienic, z nerw nie mogę spać.
Zdrowie, wróciły problemy.
I Ty, bodaj najwazniejszy, dobrze ze ktos wymyslił sciany bo nie mialbym sie do czego tulic. Nie moge jesc, spac, oddychac.
Niech sie to juz skonczy.
To co Ci zwróciłem, zniszczyłeś. Ja wciaz mam to co oddałeś, nie mogłbym tego zrobic. Jak mogłbym wyrzucic obraczke ktora nosiłeś tyle miesiecy, gdybym to zrobił wyparłbym sie naszej miłości. Wiedz jedno, ze z mojej strony to była prawdziwa miłość, nie zabawa, nie teatr.
Nie obwiniam Cie, stało sie. Nie mam sił. Nie wiem czy chciałes cos udowodnic. Nie wiem tez dlaczego tak mnie ukrałeś, czy naprawde wyrzadziłem Ci tak wiele zła? Jesli tak to przepraszam.
Nie bede juz sie z Toba kontaktował i zameczał Cie moimi biadoleniami, bede sobie pisał tutaj- do Ciebie. Jesli coś zechcesz, ja jestem.