Zimno otaczające na dworze przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, kolejny element zasmucającego tła jakim jest ulica w godzinach wieczornych, gdzie większość ludzi już poszła, wiatr stał się bardziej nieprzyjazny, a mrok otula całą okolicę. Nic, uczucie bycia jakoś zanikło w tle, pustka tak bardzo ostatnio dotkliwa, teraz zajęła całego mnie, stając się mną, a ja nią. Nic nie miało tej pełni, tego nasycenia, tych poświęconych uczuć czy chwil, wszystko istniało ale jednak tego nie widziałem, nie czułem. Milczenie, wszystko milczy i nie mówi nic, choć w środku zrodziło się coś, co starano się zapobiec, by nie dopuścić do tego. Czerwień i czerń, wirujące wokół siebie niczym tornado, mgła i pioruny, gorąco i ciepło sprawiające tylko ból oraz cierpienie, pod postacią satysfakcjonującej samodestrukcji.
Nienawiść nadchodząca niespodziewanej chwili, nawiedziła lodowaty pokój z otwartym, rozszarpanym i rozbitym oknem. Rozglądając się po całym pomieszczeniu, w którym nie było już praktycznie nic. Nic nie nadawało się do niczego, wszystko straciło tu sens, także destrukcja była tylko kwestią kilku chwil, może dni. Nienawiść spojrzała także na drzwi do tego pokoju, które były zablokowane czym tylko się dało, szafą, biurkiem, telewizorem ze zbitym ekranem. Uśmiechnęła się, miała duże pole do popisu, miała idealne środowisko by zaprowadzić to co zawsze robiła, chaos, śmierć, żal i łzy. Cichy szmer zburzył mur ciszy jaki tu panował, zaniepokojona spojrzała w stronę skąd dobiegł ów dźwięk. Było tam coś, a może raczej ktoś, człowiek, nastoletni jeszcze. Siedział i z pustką w oczach patrzył w dal, jakby szukał czegoś czego nigdy nie odnajdzie, pogrążył się w swojej syzyfowej pracy. Z kłamliwą troską, nienawiść podeszła wolnym krokiem, starając się nie przerywać mu tej chwili, przynajmniej jeszcze nie teraz. Przykucła i położyła dłoń na jego policzku. Zderzenie temperatur powinno zadrżeć wszystkim co tutaj się "znajdowało", ciepła dłoń z mroźnym policzkiem chłopaka. Jej mina posmutniała, przynajmniej chciała by tak wyglądało, w głębi jednak była niezmiernie ucieszona, wiedziała jak to się wszystko dalej potoczy. Objęła go swoimi ramionami i przyciągnęła do siebie, starając się mieć jak największy wpływ na niego. On jednak pozostawał niewzruszony, przynajmniej w tamtej chwili. Lecz z czasem, gdy tak trwali w tej niszczącej więzi, w nim coś zaczęło się dziać, jakieś myśli, drobne poruszenie oczami, coś zaczęło wypełniać to puste miejsce jakie w nim zostało. Mijające dni przemijały, nie pamiętał nikt z nich nic interesującego. Ogień życia w nim zamarł, lecz budził się nowy, o większej sile ale szybko wypalający się. Nagle, chłopak obudził się, spojrzał w stronę nienawiści, która patrzyła na niego oczami miłości i pożądania, która chciała teraz tylko jego, chciała tego co trzymało go tu jeszcze, chciała wszystko co on ma. Nie widział podstępu, znalazł uzależnienie które dawało mu poczucie, że żyje.
Zniszczy wszystko a na koniec samego siebie.
Z uśmiechem na ustach, nie powróci już.
Wyniszczony, lecz jeszcze nie na tyle, by nie istniała w głowie zemsta.
Piosenka na dziś: