Nie wiem, koniec końców nie potrafię odnaleźć żadnej myśli czy podpowiedzi.
Pustka.
Tyle, choć zmarnowano wiele, nic nie ostało się z tej krótkotrwałej świadomości.
Kompletnie nie wiadomo od czego zacząć, jak dalej potoczyć to wszystko.
A tyle starań przecież, nic nie przewidywało takiego toru wydarzeń.
Choć starano się, pilnowano... lecz po co tak naprawdę?
Po co się starać, przecież z pustego i Salomon nie naleje.
Puste, zawsze wydawało się, że jednak pełne.
I nie tylko niewielu się wydawało, sądzono że tu drzemie wielkość.
A jednak, tak naprawdę, jej nie ma, nie istnieje, była złudzeniem.
Nie ma już co dalej toczyć, nie ma po co iść w górę, nie ma co próbować.
Ile można próbować, skoro porażka jest zawsze celem.
Celem jest porażka? Czy ona jest powołaniem, przeznaczeniem?
Czy można żyć porażką, dla niej, być nią, być jej przykładem, wysłannikiem?
Życie z góry zmarnowane, będące śmieciem w które ładuje się inne śmieci.
Życie, z którego nic nie da się uczynić pożytecznego, nic potrzebnego, pomocnego.
Nikomu nie potrzebne, niszczące to co miłe i przyjemne, przypadkiem, nie zaplanowane.
Marnowanie tego co się otrzyma, to co miłe i to co ma być pomocą.
Marnując wszystko i wszystkich, marnując, marnując, marnując, marnując.
Stracić to co najważniejsze, przez głupotę, przez przypadek, bezcelowo.
Przypadki, bezcel, głupota, marnowanie.
Czy to sens życia? Czy to może być powód dla którego trzeba żyć?
Bo jeśli nie, to co wtedy, co trzeba zrobić? Bo jeśli nie ma się innego wyboru...
To co trzeba zrobić?
Umrzeć? Próbować na siłę się zmienić, mimo ,że to tak naprawdę nic nie da?
Pragnąc... pragnąc tylko jednego w tej chwili.
Nie, jeszcze nie teraz, nie nadeszły jeszcze te krzyki.
Piosenka na dziś:
Silencer - Sterile Nails and Thunderbowels
Depresyjny Samobójczy Black Metal
Ach, ludzie