Śnieg, jeszcze nie okrył ziemi,
A myśli już okryły mnie, tak jak wtedy kołdra
W snach ujrzałem dawne marzenia i pragnienia
Tego tu nie powinno być, powinienem o tym zapomnieć
I nie daje mi to spokoju, jednak milczę, bo po co o tym wspominać?
Nie chcę nikogo niepokoić, tym bardziej, że samo oni to robią
Chciałbym zniknąć z tego życia wśród nich, ale nie mogę
Tym razem, mimo zła, jestem bezsilny, nie wolno mi
Już nic nie wolno robić, bo to by skrzywdziło
I to zmusza do myślenia, czy nie lepiej trzymać się z dala?
A nie iść pierwszy i rzucać się w wir wydarzeń
Otworzyłem siebie, źle na tym wyszedłem
Przykro mi, że tak ludzie czynią, że tacy są
Wśród tego przewija się ten widok, który nie powinien być
Proszę, zniknijcie, sny które mają się już skończyć
Niby piękne, ale jednak to boli
Pozbawiony, czuję się pozbawiony siebie
Bo ja byłem inny, bo ja nie byłem taki
Pamiętasz, pamiętacie, pamiętaliście, a ja jestem
Jestem kimś, kim nie chciałem być
Bo nie czuję tego, co czułem
Już nie czuję zapachu zimy