photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 LUTEGO 2012

- To chyba nie najlepszy wybór...- powiedziała.
Tylko czym się kierować...? - pomyślałam, patrząc w jej wielkie niebieskie, zatroskane oczy. Właściwie nie wiem co chciałam tam zobaczyć. Może pewnego rodzaju... potwierdzenie? Potwierdzenie tego, że robię dobrze, że nie pakuje się w kolejne beznadziejne i cuchnące bagno. Wiedziałam, że choćby nic z tego nie było, choćby kolejny dupek dał mi w kość ona i tak będzie ze mną. Zawsze jest.
- Sama nie wiem co robić... Z jednej strony - jasne - mogę spróbować, w końcu co mi szkodzi... - starałam się ukryć wachanie.
Pochylone nad kubkami z gorącą czekoladą siedziałysmy tak w milczeniu parę dobrych chwil. Żadna z nas nie była rozmowna. Jeśli nie musiałyśmy - nie mówiłyśmy nic. Teraz właśnie nie potrzebowałam rozmowy. Dobrze jest ją mieć. Jest tak... wygodnie... jesli mogę się tak wyrazić.
- To jak, chcesz? - wyrwała mnie z zamyśleń. Właśnie zorientowałam się, że mówiła coś od jakiegoś czasu, a ja, najwyraźniej wyglądałam jakbym słuchała.
- Sorki, zamyśliłam się... Co mówiłaś?
- Pytałam, czy chcesz iść na dół coś zjeść.
"Nie" - pomyślałam.
- Ta.. Pewnie, czemu nie. Podobno jedzenie jest dobre na rozterki - powiedziałam z uśmiechem. Trochę udawanym, ale z tygodnia na tydzień stawałam się lepszą aktorką.
Widząc jak ucieszyła się kiedy zobaczyła że się uśmiecham, zrobiło mi się jej żal. Miałam mówić prawdę, tak? Z drugiej strony, to chyba nie takie najgorsze kłamstwo...
    Zeszłyśmy na dół ze standardowym planem gotowania - jajecznica. Ja kroję pomidory, a ona... robi całą resztę. Nie jest tak, że się wysługuję, czy nie chcę pomóc. Ona lubi gotować, poza tym to jej kuchnia.
Krojąc to nieszczęsne, mokre i śliskie warzywo, skupiałam się żeby nie uciąć sobie połowy palca, co byłoby bardziej prawdopodobne gdyby ona kroiła. Ma szczęście do noży. Mniej więcej 5 razy w tygodniu pojawia się nowa "pamiątka" na jej dłoni. Tym dziwniejsze są te od piekarnika. W każdym razie - nie wnikam.
Zastanawiam się czasem, czy nie męczy jej moje ciągłe narzekanie. Mam na myśli to, że jeśli już rozmawiamy, to GŁÓWNIE o moich problemach. O jej - rzadko. Oczywiście mówi, że to nie prawda, że nie mam racji myśląc tak, ale nic nie poradzę, że tak to odbieram. Taki charakter.
Całą "kolacje", jesli tak można nazwać jedzenie o niemalże 11 w nocy, przesiedziałysmy w milczeniu. I znów naszła mnie "genialna" myśl, że gdyby nie ja, pewnie teraz siedziałaby z R., czy kimkolwiek innym śmiejąc się i dobrze bawiąc. Nie mogę być jak inni? Roznoszę tylko smutek i żal. Okej, to był badziewny tekst, ale jak już mówiłam - tak myślę. Cdn. ;)

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika twilightoflove.