Jak najdelikatniej (najlepiej tak, żeby się nie załamała) powiedzieć mamie, że pierdolę i na żadną uczelnię się w październiku nie wybieram?
Skuszona prawie 200 euro miesięcznie (taką kwotę dostają w moim landzie osoby uczące się), stwierdziłam, że na studia iść muszę. I tak głęboko to sobie zakodowałam, że w ogóle zapomniałam o tym, czemu mnie tak na te studia ciągnie. Ale dzisiaj sobie to przypomniałam i stwierdziłam, że jebie mnie to. Wolę iść do pracy, spokojnie zdać prawo jazdy, solidnie wyremontować dom, ODPOCZĄĆ OD EDUKACJI, zająć się hodowlą i po prostu mieć wszystko gdzieś.
Miałam już uzbierane ponad 3/4 kwoty na tatuaż (muszę zbierać, bo mama, mimo tego, że mi ciągle doradza, jak tatuaż ma wyglądać, gdzie ma być kolorowy, gdzie nie etc, stwierdziła, iż kasy mi nie pożyczy, bo nie będzie mi takich głupstw dofinansowywać{kasjerka}), ale oczywiście wszystko wydałam na trzecią skórę w tym miesiącu{lol2} od tej pory mam nauczkę, żeby nie wchodzić do Stradivariusa z jakaś większą sumą w portfelu.
Kupa.