Oy, oyy CANIM !
Tureckie słodycze to coś nie pojętego ;)
Są tak słodkie, że nawet ja "wielbicielka słodkości" stwierdziłam, że połowy z nich nie jestem wstanie skonsumować do końca.
Byliśmy właśnie w drodze do Hagia Sophia gdy natrafiliśmy na tego zamyślonego pana przy okrągłym naczyniu z kolorowymi masami. Zaciekawiło mnie, co to jest. Ładnie wyglądało, po za tym domyśliłam się, że to coś do jedzenia :D A ja lubię jeść.
Zobaczył moje oczy błyszczące z zaciekawienia i od razu zapytał czy chce spróbować. Wzruszyłam ramionami i zapytałam co to jest. Uśmiechną się zagadkowo i powiedział, że sama muszę się przekonać. Nie pamiętam jak się to nazywało, ale pamiętam jak to przygotował i jak smakowało. Nawinął na patyk po kolei kolorowe masy i skropił cytryną tada! i gotowe do spożycia.
Wygląda jak lizak, ciągnie się jak karmel, a smak, smak ma specyficzny, nie wiem jak go opisać. Powiem tak, jest to ekstremalnie słodkie, po trochu kwaskawe i ostre. Na pewno warto spróbować, jest to niedrogie, bo tylko 1 TL. Niestety nie byłam w stanie zjeść nawet 1/3 tego lizaka, zresztą nie tylko ja ;)