Witam.
a no tu takie wigilijne,
dobra ogarnięta wigilia,
dzień skończyl się potężnym opierdalingiem,
wypełnionym "dlaczego ja?" i naleśnikami.
hmm szczerze chyba szukając drogi, która ma mnie poprowadzić ku dobremu,
kończy się na tym, iż wylądowałem na ścieżce,
która nie zapowiada na życie nic co powinno byc okej,
najgorszy jest fakt, ze nie umiem zawrócić,
myśląc o szczęściu coraz bardziej pogrążam się w mrok,
myśląc i myśląc..
patrząc na rzygających tęczą aż mi się odechciwa..
po raz kolejny czas nie jest sprzymierzeńcem w tej sytuacji,
niestety to głównie z jego powodu coś się we mnie rozpada coraz bardziej,
odliczając z dnia na dzień ten nieszczęśliwy okres..
w sumie wiecie co jedyne co tak naprawdę przysparza tych problemów,
to chyba nic innego jak brak wiary na poprawę.
czas się zająć rzeczywistością i ogarnąć wszystko.
do następnej.