bang bang
Niby dobrze niby nie.
Weekend udany, powrót do sfina.
Ale poza tym trochę znów zaczyna się sypać.
Zaczynam się coraz bardziej opierdalać.
Trace swoją asertywność, martwi mnie to.
A najgorsze jest to, że w pełni zdałam sobie sprawę w pewnej kwestii.
Dotyczy to samotności.. choć nie tylko, sama nie wiem do czego możnaby to zakwalifikować.
Obok mnie nie ma osoby, która byłaby mnie w stanie w pełni zrozumieć.
Są rzeczy o których nie czuję, że mogę komuś powiedzieć.
Przynajmniej nie tyle ile bym chciała momentami z siebie wyrzucić.
Jest tak dlatego, że nie czuje wystarczającego zrozumienia, reakcja odbiorcy tylko pogorszylaby sytuacje, albo po prostu niczego nie wskurala.
Jest to smutne, czasem tak przytłaczające, że nie potrafię opisac tego słowami.
Muszę znowu wziąć się w garść, póki jeszcze niczego nie straciłam.