Jestem wykończona emocjonalnie.
Nigdy nie wybacze za to, że ktoś stawił mnie w takiej sytuacji.
Teoretycznie jestem silna, wytrzymała, ale w praktyce okazuje się byc nieco inaczej.
Teraz próbuje nie odwracać głowy i nie patrzeć wstecz.
Muszę iść dalej, nie mogę się zatrzymywać.
Nie tym razem, w tym przypadku to definitywny koniec.
Niestety inaczej byc nie może, to jest chyba najbardziej przykre.
Czuć tak wiele i tłumić to w sumie, próbować się wyprzeć tych uczuć.
Jest ciężko, chyba najciężej jak do tej pory.
Chcę aby to wszystko już przeminęło, przejść przez to, mieć to za sobą.
Muszę dać radę, nie mogę się poddać.. oby
Trzeba też zacząć wierzyć w siebie, docenić swoją wartość.
Wszystko przede mną, sporo też za mną..
Ten tydzień dosyć ładnie przetrwałam, oby tak dalej, oby lepiej !
Ale są te chwile słabości, ten okropny ból.
Wszystkiego się odechciewa, chęć ucieczki od tego bólu.
W tym momencie czuję jakby ktoś wbijał mi tysiące noży w jedno miejsce... serce.
Po tym zostają głębokie rany. Mam nadzieję, że komuś uda się je zagoić.
Tak bardzo brakuje mi bliskości, czułości, tego uczucia, bycia ważnym dla drugiej osoby.
Nie wiem jak ja to przetrwam, ale muszę wierzyć, że się uda.
Chciałabym tak bardzo żeby było prościej, łatwiej, choć trochę.
Jeszcze kiedyś, właściwie to nie aż tak dawno pragnęłam miłości, marzyło mi się, zakochać się.
Teraz chyba żałuję, że to się stało, a przynajmniej, że obdarzyłam tym uczuciem tego człowieka.
Ta miłość nie miała wyglądać w ten sposób, nie o to mi chodziło.
Ale jak widać nie dostaje od życia wszyskiego czego zapragnę.
Teraz w sumie chcę być szczęśliwa, chcę w końcu poczuć się w pełni szczęśliwa.
Będzię ciężko i jak na razie kiepsko to widzę, ale nie mogę zakładać, że przez cał czas będzie źle.
Chociaż wiele rzeczy spowodowało, że ciężko jest przyjąć sobie coś takiego do świadomości.
Teraz nadszedł czas żeby zacząć od nowa, czas na zmiany.. spore zmiany.
Jestem tchórzem jeżeli chodzi o te sprawy. Panicznie boję się odchyłu od pewnych rzeczy, do których przywykłam.
Mam problem z tym żeby się przystawić na inny tryb funkcjonowania.
Jest to ogromna wada, której ciężko się wyzbyć, a która strasznie uprzykrza życie.
Chyba dość napisałam, chociaż w mojej głowie siedzi teraz tyle przemyśleń, wspomnień, smutku, bólu, żalu.....
Mam nadzieję, że będzię dobrze i oby jak najprędzej, bo nie wiem czy wytrzymam.
koniec, zaczynamy nowy rozdzial.