photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 21 PAŹDZIERNIKA 2013

65.

 

 

 

 

w dzisiejszym poranku było coś dziwnego.

był taki ciemny, a jednocześnie jasny...

idąc na przystanek wpatrywałam się w księżyc.

jego tarcza powoli zaczynała zanikać.

ktoś cichutko mówił.

liście.

to one wisząc na drzewach tak rozkosznie szeptały.

wystarczyło się tylko wsłuchać, a słyszało się ich ciche, delikatne szepty.

tańczyły...

każdy do tego samego utworu.

każdy każdemu ten utwór grał.

i mimo, że nikt mi nie towarzyszył w tej wędrówce czułam czyjąś obecność.

była dosłownie namacalna.

tak jakby ktoś trzymał dłoń na moim ramieniu.

tak jakby do mnie mówił.

w chwili gdy dotarłam do celu to wszystko momentalnie uciekło.

liście przestały szeptać, tańczyć.

z mego ramienia zniknął tan delikatny ciężar i ciepło wyimaginowanej dłoni

wszystko się rozpłynęło w ułamku sekundy.

i wtedy, gdy otaczała mnie grupka ludzi ja czułam się samotna.

 

 

 

 

 

 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika transfuzjaaa.