To działo się na rynku jakiegoś miasta. Stałam razem z całą moją rodziną i czekaliśmy na koniec. Wiedzieliśmy, że wkrótce pochłoną nas fala ognia, wiedzieliśmy, że nie ma przed tym ucieczki, nie ma schronienia. Czekaliśmy na śmierć.
Trzymałam na rękach swojego małego siostrzeńca. Miał wtedy może 2, może 3 lata i nie rozumiał jeszcze za dużo. Wiedziałam jednak, że gdy nastanie koniec będzie chciał być w ramionach swojej mamy. Oddałam go siostrze i stanęłam obok czekając na falę. Czy baliśmy się? Na pewno. Jednak był to trochę strach pomieszany ze spokojem. Wiedzieliśmy, że będziemy cierpieć, ale wiedzieliśmy też, że potem nastanie spokój.
Prawdziwy strach pojawił się, gdy poczuliśmy, że zbliża się pierwsza fala. Widziałam ogień i czułam zbliżające się ciepło, jednak fala wygasła parę metrów przede mną. Wiedzieliśmy, że to nie koniec i że następnej fali już nie przeżyjemy. Czekaliśmy.
Nadeszła druga fala. Ten uderzający gorąc i jasność. A potem nagle zrobiło mi się przyjemnie chłodno. Otworzyłam oczy. Nie stałam już z rodziną na rynku. Otaczała mnie biel i spokój. Nie bardzo wiedziałam gdzie jestem, gdy nagle dostrzegłam zamazaną postać, która wskazała mi jedno miejsce. Podeszłam i przyjrzałam się. I wtedy do mnie dotarło - stałam na chmurze, a miejsce w którym się znajdowałam musiało być niebem! Tam gdzie postać wskazywała dłonią była dziura w chmurach, przez którą widać było Ziemię. Zobaczyłam, że zatrzymał tam się czas, że stoję na ziemi wpatrzona w ogień, który już niemalże lizał moje nogi, a za mną stoi cała moja rodzina. Widziałam ten strach, ale i odwagę wymalowywaną na naszych twarzach, tak, jakbyśmy wszyscy mówili śmierci - Idziesz? Czekamy i wcale się nie boimy. Stawimy Ci czoła i umrzemy dumnie.
Postać spojrzała na mnie i spytała - Chcesz zostać tu, czy wracać tam?
Popatrzyłam na moją rodzinę, popatrzyłam na siebie. I nie wahałam się z odpowiedzią
- Wracam tam.
Chciała być z nimi do samego końca. Wróciłam na ziemię i poczułam jak ogarnia mnie gorąc. Ogień dotarł do mnie.