tyle prawdy w jednym zdjeciu, oh.
dopadla mnie dzis ana. niestety, za pozno. po zjedzeniu lodow i wypiciu szejka. znowu nekala mnie. przezywala. bila. szyderczo sie smiala.
bylam pewna ze na wadze zobacze w najlepszym wypadku 52. albo przezylam cud,albo waga ma dauna. 49.7 po takiej wyzerce? to az graniczy z cudem. widocznie intensywnosc i ilosc cwiczen wplynela na to ze kalorie wyparowaly.
jutro impreza, troche %% i slodyczy,by zamaskowac zapach alkoholu przed starszymi.
bedzie dobrze, mam taka nadzieje.
oby ana sobie mnie juz odpuscila.
lece spac misie. dobranoc ;3