Wczoraj mój kochany komputer i równie kochany photoblog nie ogarnęły, że dodałam wpis. Dzięki chłopaki!
Więc powtórzę to, co napisałam wczoraj.
Otóż... pamparampampampam...
Postanowiłam się zmienić.
Stwierdzam, że nie chcę już mieć dzikich wyrzutów sumienia jak zjem nawet owoc, nie chcę rzygać, nie chcę palić, żeby nie jeść. Owszem, chcę jeszcze schudnąć, ale w zdrowy, oparty na jedzeniu większej ilości warzyw i owoców, sposób. Chcę pić więcej wody i dużo bardziej restrykcyjnie przestrzegać niejedzenia słodyczy.
Chcę więcej spać i jeszcze więcej się ruszać. Już i tak zażywam o niebo więcej ruchu niż wcześniej za sprawą ćwiczeń z mel b i różnych serii ćwiczeń, które robię. Poza tym, niedługo będę miała własnego konia, co się równa pięć razy w tygodnu jazda konna, czyli pięć razy -700 kcal <3.
Jara mnie zdrowy tryb życia.
Jest taki ładny i kolorowy. Na weheartit naoglądałam się tych ślicznie wyrzeźbionych dziewczyn, nie takich wychudzonych, tylko chudych i umięśnionych. Ideałów, które wyglądają dobrze zarówno w bikini, jak i w swetrach i rurkach.
Mam dość już tego smutku, choć było mi z nim tak dobrze.
Chcę radości i kolorów. Już dość mówienia "sorry, nie zjem cukierka, bo się odchudzam i będę mieć wyrzuty", chcę "nie, nie zjem cukierka, bo zdrowo się odżywiam.
Thinspiracje chcę zmienić na fitspiracje.
Nie wiem ile wytrzymam bez wyrzutów sumienia, ile moja podświadomość będzie mi wmawiać, że jabłko ma za dużo kalorii.
Ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo, prawda?
Jutro pierwszy ten naprawdę zdrowy bilans.
Bo dziś i wczoraj prawie nic nie jadłam...
A teraz, idę ćwiczyć, a potem spać, bo jutro szkółka.
Dobranoc!