coś mnie od pewnego czasu męczy, mimo, że wszystko układa się tak, jak tylko mogłam sobie wymarzyć. piękna pogoda, osoby, z którymi uwielbiam przebywać, lenistwo, przyjemności, chudnięcie, prawie poprawiona szkoła, odliczanie do wakacji...
nie mogę powiedzieć o monotonii, że moje życie jest nudne. jestem leniwa, ale u mnie lenistwo przejawia się zawsze poprzez wykonywanie jakiejś przyjemnej czynności. nienawidzę się nudzić, nienawidzę, jak coś mi się nudzi.
gdzieś mi się troszkę zgubił sens tej całej zabawy i nie wiem: czekać, czy odkrywać dalej?
ciekawa jestem czy naprawdę wszystko zawsze ma swój koniec
poczucie zajebistości ostatnich czasów i smak truskawek miksują się z tym pojebanym uczuciem, ale to wszystko w środku zapierdala!