Zdjęcie zrobione w Oświęcimiuprzez Matthew'a albo Skay'a, już nie pamiętam. Szału nie ma choć jakieś nowe profilowe zawsze może się przydać.
Niedziela, 25 Marzec 2012r.
Dzisiejszy dzień był po prostu eksplozją wszystkiego co pozytywne i nienormalne. Świetnie się dzisiaj bawiłem. Spałem sobie spokojnie do 11. Biorąc pod uwagę to, że znowu poszedłem spać o 4 to i tak dość wcześnie wstałem, mogłem płaszczyć dupę do 13. Jednak po przebudzeniu o tej 11 nie przewróciłem się na drugi bok, tylko jakoś tak wstałem bez marudzenia. Po południu koło 14 spotkałem się z Viki. Tak, to ona dała mi te kilka poprzednich surowych zdjęć do obróbki, które tu zamieściłem, między innymi "Loch Ness Timelapse" i "Our ancestors" - kości. Spacerowaliśmy po starym parku, szukaliśmy inspiracji do zdjęć, parę też zrobiliśmy, zobaczymy co nam z tego wyjdzie. Co do inspiracji, wpadłem na genialny pomysł nowych 5 zdjęć. Nie zdradzę niestety jakich, wymienię tylko nazwy wstępne: "Levitation on the swamps", "Haunting", "Underswamp", "Cannibalkill", "Over you all". Wizje mam bardzo ambitne, wręcz powiedziałbym nieziemskie i bardzo trudne do zrealizowania. Po rozstaniu się z Viki, zjadłem obiad i udałem się do Freaxa. Wyciągnąłem go na pole aby spotkać się z kimś kogo tak bardzo dawno nie widziałem. Była to Kaśka. Zatęskniłem się za nią strasznie. To jest na prawdę wyjątkową kobieta, darze ją ogromną sympatią. Zawsze kiedy się spotykamy to jest masa śmiechu, zabawy i nienormalnych akcji. Za to ją po prostu ubóstwiam, uwielbiam! Ach te udawanie kota i droczenie się z psem, side flip na krawężniku tuż przed nosem nieznajomego pana, walka z kogutami... No i najlepsza akcja dnia - Módlcie się do boga Ray'a! Hahaha. To zdecydowanie było mistrzowskie. Dla nie wtajemniczonych już wyjaśniam. Otóż stanąłem na poręczach zaraz za tablicą do koszykówki. Zacząłem udawać księdza/papieża, który stoi nad wszystkimi swoimi słuchaczami i głosi niby mszę. Wydawałem z siebie jakieś pseudo arabskie głosy w klimacie psalmu kościelnego, po czym nagle Jocha, Sonia, Kaśka i Fraxone uklękneli przede mną jak przed ołtarzem, jak przed bogiem modląc się do mnie. Kontynuowałem śpiew oczywiście z trudem powstrzymując się od śmiechu, gdy nagle inni ludzie przebywający na boisku dołączyli się do całego rytuału. To było coś epickiego! Może to głupie ale rzeczywiście poczułem się jak bóg, jak misjonarz ludzi a przede mną klęczała grupa około 20 z nich. Całe szczęście, że Sonia zerwała się na chwilę aby uwiecznić ten wyjątkowy moment na aparacie. Kiedy ujrzeliśmy kilka zdjęć z tej, nazwijmy to mszy, wszyscy płakaliśmy ze śmiechu, aż nas brzuchy rozbolały. Resztę wieczoru graliśmy w koszykówkę, było bardzie fajnie i przyjemnie.
Tak jak mówiłem, postanowiłem dziś na spontaniczność i wyszło mi to na dobre. Wyluzowałem się, odpocząłem. Tego mi było trzeba. A od jutra, czas organizować sobie pracę. Niedobrze bo siostra zabrała laptopa, jestem bez niczego. Ale jakoś temu podołam, mam przyjaciół, na których mogę liczyć.
Lubię kiedy się do mnie zbliżasz, kiedy mnie dotykasz.
Podeszłabyś bliżej? ...
...jeszcze bliżej.