tym razem zdjecie nie mojego wytworu. półmetek. jedna z niewielu udanych imprez mojego marnego żywota.
no i mamy śnieg. chyba pierwszy raz cieszę się, że go widzę, aczkolwiek coś nie gra.
sentymentalizmu czarem idąc dalej zacną pieśń polecam kompletnie nie w stylu Ewy Pe i łamiącą
"Trzy Słynne Zasady Bycia Ewą Pe": Peter Gabiel- The book of love.