Szczerze przyznaję, że wczorajszy dzień zawaliłam.
Byłam na sb wściekła. Zrobiłam z mamą ciasto - oczywiście "musiałam" sprobowac..
Znowu poczułam się slaba. Potem o polnocy poklocilam sie z nia.
Nie mialam z kim pogadac. Znowu zjadlam dwa kawalki, popilam kawą.
A na koncu wszystko zwrocilam.
Jeszcze w ciągu dnia wypilam jakis truskawkowy jogurt pitny - wiedzialam, ze dzien zawalony.
Ale koniec zamartwiania sie.
Wyplakalam sie przez 2 godz i powiedzialam "Dam rade ! Co z tego, ze inni cie nie wspieraja? Udowodnisz sobie, ze potrafisz bez niczyjej pomocy."
I oto jestem.
Zasnęłam o 02:30.
Obudzilam sie o 08:10.
Pościeliłam łóżko.
Zrobilam sniadanie.
Wzięłam suplement.
Cwiczyłam pół godziny.
Wykąpałam sie.
Ubrałam, uczesałam, umalowałam.
Poszlam do kościola.
Odwiedzilam babcię w szpitalu.
Przyszłam do domu, przebralam sie i od razu wzięłam za biegi.
Biegam 10 min co 2 dni. Nadal czuję ten cudowny ból w mięśniach. Mogą być zakwasy, ale mam to gdzieś.
Czuję się super. Wczorajszy dzien biorę w niepamięć i nie zatrzymuje sie.
Cieszę, ze sie moge to tu pisac.
Prowadze jeszcze dziennik, ale on mi nie wystarcza.
BILANS
śniadanie : pół kajzerki z serem i salami 145 kcal
sałatka 15 kcal
1/4 jabłka 20 kcal
II śniadanie : rożek 160 kcal
obiad : nic - musze iśc na zakupy
podwieczorek : baton Fitness (tiramisu) 90 kcal
kolacja : jogurt naturalny z platkami kukurydzianymi 210 kcal
640 kcal / 700 kcal
Wydaje mi się OK. Jak uważacie ? Choc tego loda nie planowałam..
Ale nie będę rezygnowac ze slodyczy, bo po diecie przeciez zaczęla bym je wpierniczac i nie wyszloby mi to na dobrze. A tak ? Organizm sie nie odzwyczai. Po prostu Z UMIAREM :)
Zrobie jeszcze 2 serie cwiczen po pol godziny i skakanka ;)
Miłego dnia dziewuchy ! :*
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31
* od razu zaliczam, gdyby się coś zmienilo edytuję .