Boje się, że nie dam rady. Boję się tego, co będzie potem. Zawsze uczucia rozpierają moje ciało, chcą je rozerwać na strzępy, a teraz rzucają mną o ścianę, lecz odczuwam durną pustkę. Sama mam ochotę rzucić się o betonowy mur i nigdy nie wstać. Czuję się wystarczająco beznadziejnie, aby nie wychodzić z domu conajmniej przez kilka dni. Mam ochotę wyklnąć się, nie rozmawiać z nikim przez długi czas i mieć na wszystko wyjebane. Wyjebane, porządnie wyjebane. Tęsknię za tymi uczuciami. Bez nich czuje się bezwartościowa i z pustą duszą. Pustą w środku. Tak beznadziejnie jest wszędzie. Wszystko jest beznadziejne. Nic się dla mnie nie liczy w pełni. Wtedy czułam się taka dobra, ktoś mnie doceniał. Kurwa. Wszystko jest takie trudne...