A więc tak. Jest to mój pierwszy wpis więc wypadałoby się przywitać.
Ohayou! (jap. "Cześć!"). Nazywam się Maciej, ludzie z internetu być może kojarzą mnie pod nickiem Zeffire bądź skrótowo Zeff, mangowcy zwą mnie Ryuuzakim, whatever. Nazywajcie mnie jak chcecie, mi to nie robi. Zakładam tego photobloga... w sumie sam nie wiem dlaczego. Niczym się nie wyróżniam, w niczym nie jestem lepszym od innych. Jeżeli szukacie kogoś nadzwyczajnego to źle trafiliście, tyle wam powiem. Od czasu do czasu będę tworzył pseudo-filozoficzne wpisy o tym jaki świat jest do bani, różne moje poglądy będę w nich zawierał i tym podobne. Jeżeli nie chcecie truć sobie głowy takimi wypocinami: droga wolna, nikt was nie zmusza do śledzenia tego bloga. Jedyne co jeszcze dodam o sobie: jestem realistą jednak często pod wpływem nocy zmieniam się w pesymistę bądź trochę rzadziej: w pseudo-optymistę. Także więc ostrzegam: jeżeli moje wywody jakoś pozytywnie nie będą wpływać na wasze samopoczucie to ja za to nie odpowiadam.
Wracając do wpisu: to co widzicie na zdjeciu to jak pewnie wszyscy kojarzycie symbol Yin-Yang. Przedstawia on, jak pewnie wszyscy wiecie, dwa przeciwieństwa które jednak się ze sobą wzajemnie uzupełniają. Dobro i zło, woda i ogień, plus i minus, smutek i szczęście, miłość i nienawiść, jasność i ciemność. Przeciwieństwa się przyciągają i ma to odzwierciedlenie w rzeczywistości. Obok bogatych osób kręcą się ci biedni, pracują u nich i przez co zarabiają na życie, a bogaci żerują na biednych, bo bez nich cała ich gospodarka by upadła. Czy jednak musi tak być? Inny przykład: z jednej strony jest osoba smutna, coraz bardziej się pogrąża w swoim smutku i nie może sobie z nim poradzić. Z drugiej strony stoi osoba która aż tryska szczęściem, nie wie aż co z nim zrobić. Wyobraźmy sobie teraz spotkanie dwóch tych osób, dwóch całkowitych przeciwieństw. Szczęśliwa osoba zaczyna dopytywać się smutnej, co się stało, pociesza ją, rozśmiesza, bo nawet z największym dołem można się śmiać. Smutas powoli zaczyna czuć się lepiej, czuje że już nie jest sam ze swoimi smutkami, że komuś na nim zależy. Na szczęśliwego natomiast przechodzi gorycz smutku drugiego człowieka. Zauważa że nie wszyscy są wokół niego szczęśliwi, że nie wszyscy mają tak dobrze jak on. Z biegiem czasu obie osoby tworzą ze sobą coś na styl syntezy, symbiozy. Dzięki wzajemnym wpływom na samych siebie czują się razem coraz lepiej. Na tym właśnie polega Yin-Yang, wzajemne uzupełnianie siebie dwóch przeciwieństw.
To by było na tyle, taka namiastka mojego stylu myślenia, pierwszy wpis i pewnie nie ostatni. Jeżeli dotąd nie postanowiliście zrezygnować z czytania: spontan dla was. Zapewniam was, z czasem zacznę pisać głupsze i bardziej nielogiczne teksty, które ryją banię nawet mi kiedy to czytam.
Tschüss! (niem. Na razie!)