Drodzy T. i M., sprawiacie, że budzi się we mnie dziecko. Zarażacie mnie swoją niewinnością, przelewacie ją we mnie, przypominacie stan, którego właściwie nie osiągnęłam nigdy zewnętrznie, a jedynie w wyobrażeniach rzeczywistości, które chciałam uznać za prawdziwe, lecz nie mogłam, gdyż prawdziwe nie były. Nadrabiam przy Was wczesną młodość moich marzeń, nie muszę przy Was udawać dorosłej i odpowiedzialnej, nie muszę zakładać masek, które dorośli tak bardzo lubią widzieć.
Nastaje we mnie odpowiedzialność niewinna, naiwność dziecięca, sprawiająca, że widzę nagle świat w jasnych i żywych barwach, których tak bardzo brak mi na co dzień w moim szarym życiu. W mojej szarej głowie.
Dziękuję i proszę, byście nie przestawali być, nawet jeśli dzielą nas odległości i bariery pozornie nie do zaakceprowania (nie przez nas).
Z drugiej strony po pogrzebie jednej szóstej Stowarzyszenia Hazardowo-Alkoholowo-Wszelkozaburzeniowego (zdechła w męczarniach, pokój jej mojej duszy) narodziła się we mnie nieodpowiedzialnoć tak dorosła, szukająca ujścia na siłę, której chciałabym nie znosić, nie akceptować i nie dopuszczać, a jednak tak przyjemna, obojętna na zasady, wychowanie moralne i piętno grzechu, że nie potrafię jej odrzucić, wyprzeć z głowy tej pieprzonej chęci ignorowania siebie.
Słodki stan dorosłej nieodpowiedzialności w połączeniu z dziecięcą niewinnością, tworzy we mnie mieszankę wybuchową, destrukcyjny pociąg do zachowań sprzecznych i nieodpowiednich, niewinnie nieetycznych, typowo niedojrzałych jak przystało na dziecko i kobietę z połamanym sercem kręgosłupem moralnym.
Gdybyś spróbował mnie uratować, byłabym Ci wdzięczna. Z drugiej strony... Jak dobrze, że nie spróbujesz! Powracam do stanu sprzed trzech - czterech miesięcy i czuję, jakbym wcale z niego nie wychodziła.
Przyśniło mi się zaangażowanie i uczucie tak wielkie, nieznane poczucie odpowiedzialności za coś, co się mnie nie tyczy, przywiązanie i walka (z wiatrakami), mobilizacja, syzyfowa praca, wiara i nadzieja, nadzieja i wiara, a może naiwność, słodka.
I miłość, tak nie na miejscu, tak nierealna, tak abstrakcyjna, że obecnie mogę z lekkością ducha i czystością sumienia stwierdzić, że to wszystko było snem.
I can't do well when I think you're gonna leave me, but I know I try
Are you gonna leave me now?
Can't you be believing now?
I should just be my own best friend,
Not fuck myself in the head with stupid men!