" Wyobraziłem sobie, że...
Że nie ma Boga, nie... "
Część opowiadania. Miłego czytania.
" (...) Słońce delikatnie muskało moją twarz, chłodny wiatr czule otulał moje ciało, a spokojny śpiew ptaków, wdzierający się przez uszy do samego środka mej duszy działał niczym balsam na piekące, sercowe rany. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wokół siebie wspaniały, tętniocy życiem sad w którym dominowały kolory zieleni, zółci i czerwieni. Na niebie błakała się jedynie maleńka, niczym zagubiona, śnieżnobiała, puszysta chmurka, która w oczach zmniejszała swoją objętość, aż w końcu całkowicie się rozpłynęła w gorących, słonecznych promyczkach. W tym samym momencie, jakiś piekielny, piskliwy jęk wdarł się do mojej głowy, zmusząjąc moją uśmiechniętą jak dotąd twarz do wygięcia się w przeraźliwym grymasie, a powieki automatycznie i bezwiednie zacisnęły się na moich oczach wydając przy tym nieziemski huk przez który po moim ciele przebiegły dreszcze. Nagle wszystko ucichło. Kolejny raz otworzyłam bolące oczy i natychmiast przetarłam je wierzchem dłoni, całkowicie zbita z tropu. Świat, przestrzeń wokół mnie zaczęła powoli znikać w gęstniejącej z chwili na chwilę mgle. Poczułam, jak moje kończyny stają się coraz cięższe, niby zupęłnie bez powodu. Wtedy właśnie zauważyłam, że na moich kostkach i nadgarstkach zaciskają się potężne, żelazne łańcuchy, mocno przymocowane końcami do kamiennych ścian wyrastających tuż za mną. Odruchowo zaczęłam się szarpać, próbując uwolnić ręce i nogi z tych ograniczających wolność kajdan, co oczywiście nie mogło mi się udać i z czego doskonale zdawałam sobię sprawę.Moje wysiłki poszły na marnę, a na ich skutek zimna stal jedynie mocniej wbiła się w moją skórę, powodując, że zaczęłam intensywnie krwawić. Jednak wstyd który odczuwałam w tej niezręcznej sytuacji, spięta niczym niebezpieczne, wściekłe zwierzę, był o niebo silniejszy od bólu, który normalnie dałby się we znaki, zapewne z taka mocą, że zaczęłabym wyć błagając o zakończenie tej męczarni. Klęczałam, zupełnie pozbawiona umiejętności racjonalnego myślenia, na czymś w stylu niewielkiego, okrągłego wybiegu. Gdy tak się zastanawiałam, jakim cudem, kiedy i dlaczego znalazłam się w tym przedziwnym miejscu, mgła na nowo zaczęła opadać. Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, że nie znajduję sie juz w rajskim sadzie, a w czymś na kształt lochów, brudnych i śmierdzących, przesiąkniętych na wylot złem i skażonym jakąś potworną zarazą powietrzem. Była tu niewielka widownia, wybudowana tak, by każdy mógł dokładnie przyjrzeć się każdemu detalowi mojego ciała. Sama widownia zapęłniona była po brzegi, co mogłam zauważyć dopiero wówczas, gdy mgła całkowicie opadła. W pewnym momencie ujrzałam zarysy paskudnych, diabolicznych, żółtawo czerwonych ślepi, które brutalnie wwiercały się we mnie, napawając mnie w całości niewyjaśnionym, cholernie silnnym poczuciem winy. Mimo ogromnego wstydu, który mnie przepęłnił w tamtym momencie, cała ta dziwna sytuacja była nadzwyczaj fascynująca. To troche dziwnę, ale mimo iż błagalnie krzyczałam w prośbie o zakończenie tej potwornej sceny w której grałam główną rolę, gdzieś tam, w głebi duszy, skrycie i za razem trochę skromnie chciałam, by ta chwila trwała jeszcze trochę, zaintrygowana niecodziennnymi zdarzeniami. Jednak chęć poznania najbliższej przyszłości minęła jeszcze szybciej niż się zrodziła, gdy podczas rozmyśleń nad tym, co się dzieje, uświadomiłam sobie, że jestem nie tylko zupęłnie bezbronna, ale również i zupęłnie naga. Spróbowałam zakryć intymne miejsca swojego ciała za pomocą dłoni, jednak bezskutecznie, ponieważ w momencie takowej próby, poczułam na obnażonych plecach piekący ból po uderzeniu skórzonego bata. Ciężko opisać ten ból. Jedyne porównanie które wydaje mi się w tym momencie najtrafniejsze, to pocałunek miliona rozpalonych do czerwoności, niesamowicie ostrych igiełek. W zasadzie, gdyby ten cios nie był wymierzony we mnie tak brutalnie, to doznanie mogłoby być nawet dość przyjemne. Jednak, na moje nieszczęście, wcale takie nie było. Choć mimo wszystko, poczułam znane mi już z wcześniejszych, erotycznych doznań przyjemne mrowienie w podbrzuszu. (...) "
Jak na deszczu łza
cały ten świat,
nie znaczy nic