A krzykiem zagłuszę, zagłuszę to, harmonię i rytm serca.
Bo przecież od krzyku wszystko się zaczyna - poczynając od orgazmu, poprzez pierwszy rozpaczliwy krzyk dziecka, witając świat i łapczywym łykaniem powietrza. Nie położę się przecież krzyżem na ziemi, świata nie zbawię. Co nie oznacza, że od małych czynności zacząć nie można, a skończyć na poczuciu dokonania czegoś wartościowego.
Wiadomo.
A sam fakt, iż piszę właśnie o tym, a nie o istnieniu silników z turbodoładowaniem, świadczy o wewnętrznym poczuciu dobra, czyż nie?
Zatem, od czego zacząć ? Chyba od rachunku sumienia. Sama długo od tego uciekałam, usprawiedliwiając przed samą sobą zagubioną duszyczkę. To na nic. Im dłużej się z tym zwleka, tym gorzej i ciężej wrócić do tego punktu.
Co dalej ?
Ażeby rachunek sumienia miał jakikolwiek sens, znaczenie - musimy wyciągać wnioski - no pewnie ! banalne - czy aby na pewno ?
Ale na tym nie zaprzestajemy. Bo to nadal bezproduktywna chęć udobruchania sumienia.
A czyny?
To już indywidualna sprawa...Ja zaczęłam od definitywnego zamknięcia paru, wiecznie niezamkniętych rozdziałów.