"Dzisiaj umarłam.
Wczoraj wybrałyśmy się na rolki. Ja i S. Byłyśmy w wyśmienitym humorze. Gadałyśmy o K., który od wtorkowego dnia nie dawał mi spokoju, a 20 minut spędzone z nim sam na sam były najgorszymi minutami w moim życiu.
-Justyna, bo nie wiem, czy mogę sobie na więcej pozwolić.
-Też nie wiem.
-Ale no, Justyna, mam się teraz powiesić?
-Możesz.
-Justyna nie żartuj.
Jeździłyśmy podczas ulewy na rolkach kręcąc łancuchami. Mówiłam jej, że obiecałam, że tego dnia dam znać K., czy możemy się spotkać dzień później. A nie dałam. K. dzwonił podczas rolek. Nie odbierałam. Wkurzona S. odebrała połączenie od niego i stwierdziła, że ja się kąpię. Tak samo jak godzinę i dwie godziny później. K. do późnego wieczoru męczył na przemian mnie i S. głupimy smsami. Nigdy nikogo nei miałam tak dosyć jak jego. Wczorajszego wieczoru gryzłam. Napisał do mnie kolega, którego znam od lat. Zapytał co się stało, na co ja, czy jak mu opowiem to mnie uspokoi i pocałuje w czółko. Zgodził się. Więc opowiadałam. Kiedy kończyłam mu o tym pisać przeklinałam co drugie słowo. Potrzebuję miłości, a dostałam chorego na umyśle chłopaka, który uważa że nie potrafi żyć beze mnie, mimo iż nie zrobiłam nic w jego kierunku. Dochodziła 3.00 w nocy, kiedy kolega pocieszył mnie, uspokoił, pocałował w czółko i poszłam spać.
Dziś rano dostałam smsa od K., pytał co u jego słoneczka. Na gg napisała do mnie S., że zaraz ją, kurwa, szlag trafi, K. do niej wydzwania, wyciągnęła mnie więc na naszą ulubioną ławkę. Gadałyśmy jednocześnie, przeklinając co drugie słowo, zrzuciłyśmy z siebie chyba wszystko. Ponadto N. siedzi w domu, izoluje od świata, mówi, że nikt jej nie lubi, że jest beznadziejna, a życie do dupy. Napisała do mnie E., że to co się dzieje z N. to nie rozmowa na smsy. W 5 minut później stałyśmy ja, S. i E. na jakimś zadupiu. Po południu ja i E. byłyśmy u N.
Jest godzina 20.00, siedzę przed kompem w tłustych włosach, szerokich spodniach i brudnej koszulce. S. mnie błaga, abym napisała K., żeby się odpierdolił. Piszę więc.
-Czemu nie wierzysz S.?
-A powinienem?
-tak
-Czyli chcesz, żebyśmy zostali tylko kolegami?
-od wczoraj mam cię dosyć
-Możemy się jutro spotkać na 5 minut?
-Po co?
-Proszę, chcę coś wyjaśnić
-Ale nie rozumiem, po jaką cholerę
-bo cię kocham i chcę cię jutro zapytać czy zostaniesz moją dziewczyną
[japierdolęjegokurwapierdolonamać -.-']
-więc zostaniesz moją jedyną,kochanie?
-nie
-acha,rozumiem... ale dlaczego?
co ja nie tak zrobiłem?
halo, odpisz prosze.
kochanie, rozumiem ze to koniec znajomosci...
mozemy sie jednak spotkac wiec tylko na te 5 minut?
odpisz blagam
W 5 minut później biegłam tak jak byłam, w tłustych, nieuczesanych włosach, w szerokich spodniach i brudnej, czarnej koszulce - na naszą ulubioną ławkę, na której już czekała na mnie S. Przeklinałam jej prosto w oczy, pokazywałam smsy. W godzinę później wracałam już do domu. Zobaczyłam M. na rowerze. Przywitaliśmy, zaczęliśmy rozmawiać. Było tak miło, nad nami różowe niebo, jego miły głos. Nie mówiłam mu nic o K., gadaliśmy o głupotach, a jednak on sprawił, że poczułam się cudownie. Tak jakby spłynęło to, co się we mnie kotłowało przez ostatnie 2 dni. Odprowadził mnie pod dom, a mi zrobiło się po raz pierwszy tego dnia głupio, że stoję przed nim w tłustych włosach i brudnej koszulce.
Kiedy weszłam na gg zobaczyłam opis W. skierowany do innej dziewczyny.
Tak umarłam dziś po raz drugi."
"Skończyłam wczoraj rozmawiać z M., położyłam się. Nagle coś mną ruszyło. Napisałam do K., przeprosiłam. Zaczęła się między nami koleżeńska rozmowa. Na końcu poprosił, abyśmy chociaż zostali przyjaciółmi, bo nie ma z kim szczerze pogadać. Zgodziłam się. Wstałam późno rano. Niemal biegłam do kościoła. S. czekała na mnie z N., a ta znowu z powodu G. jest obrażona na cały świat.
Nie pożegnałam się z N., z S. żegnałam się chwilę. Wróciłam do domu, czekał na mnie brat. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy nad jezioro, połazić po plazy, zobaczyć co tam nowego. Mam cudownego brata. Jak się kłócimy to jest dla mnie jak rodzic, nawet gorzej, ale jak jestem grzeczna to mogę tylko Bogu dziękować, że mi taakiego brata dał. Jechaliśmy z szeroko otwartymi oknami, słuchając Happysadu.
Zadzwoniła do mnie S. Powiedziała, że dzwonił do niej P. [tak, mój były] i chciał mój nr. Wydzwaniał, potem przyszedł i pukał do drzwi. Nie otwierałam, nie odbierałam. On stał pod moimi drzwiami chyba godzinę. Napisałam do S., żeby do mnie przyszła, błagam, i jakoś go spławiła. Sam poszedł, gadałam z nim na gadu. Chodziło o to, że miał pretensje iż na fotoblogu napisałam kilka słów o 'nas' i dodałam zdjecie. Powiedział, że mnie lubi, ale chce, abym to usunęła. I zapytał czy naprawdę to wszystko pamiętałam. Czułam się jak idiotka. S. przyszła. Dotarło do mnie, że jesteśmy dla siebie ważne po prostu dlatego, że jesteśmy. To był trudny tydzień, ale po raz pierwszy w życiu czuję się naprawdę potrzebna."
*pisane przeze mnie 26 i 29 czerwca zeszłego roku.