obiecuję, że jeśli jeszcze raz ktoś napisze mi smsa o 2.00 wieczorem, że następnego dnia mam wstać przed 9.00 (w czasie ferii! kiedy to śpię do 12.00!), a o 9.00 zobaczę dwie osoby stojące pod drzwiami, które wyciągają mnie na strzelnicę na drugim końcu miasta TO ZAGRYZĘ! ;d
jaaaa, ej wiecie coo? bo to jest chyba jedyny taki przypadek, że są dwa irytujące mnie popierdoleńce, których i tak uwielbiaaam. którzy na raz dwa trzy biorą mnei na ręce i niosą do stołu bilardowego, kiedy krzyczę, że nie będę grać i którzy stoją tyyyyyle czasu pod moim domem, bo ich nie chcę wpuścić. i jedyny w świecie chłopak który zawsze siedzi mi na kolanach... i moje 'ja myślałam, że jak zerwiemy to będę miała od ciebie spokój raz na zawsze!' i jego 'jesteś na mnie skazana!' ;d ii to jak się można z kogoś całą drogę do domu nabijać, że strzelił mniej o 3 punkty od miśka, a ode mnie mniej o 13.. i krzyczenie, że TO ZE SLAWII! ;d
-idź sprawdź jaka jest temperatura wody w rzece!
-ja mam problem z wyczuwaniem temperatury...
*
-misiek... twój kaptur...
-coś z nim nie tak?
-nie ma go
*
-kolega?
-ja nawet nie wiem jak on ma na imię!
-takie informacjie nie sa do niektórych rzeczy potrzebne...
czasem myślałam, że tacy ludzie z niektórych rzeczy wyrastają. że czasy, w których staliśmy w czwórkę, jeszcze z emcią, nad brzegiem rzeki (w drodze ze strzelnicy) i misiek krzyczał 'mati, kaczka! łap, będzie na obiad!' albo mati brał mnie na ręce i udawał, że wrzuca do wodyy... że te czasy się już skończyły. alee niieee, bo chociaż minął rok to oni ciągle są tacy sami. identyczni.
może tylko mati ma dzisiaj inną dziewczynę.
ahaaa i zdycham i mam ich dosyć ((;