[b]jeżeli na szczęście (vel radość, śmiech, etc) można umrzeć to możecie zacząć zbierać na kwiaty na mój pogrzeb.
może jestem egoistyczna, optymistyczna i ogólnie pojebana, ale na to nie sprzedają leków, bo przecież nie leczy się głupoty.
lubię to zdjęcie, wiem wiem, jestem zajebiście niefotogieniczna, ale to nie moja wina, że mi się pysk śmieje na widok tego zdjęcia. lubię je.
nie poszłam na trening. o 20.00 wychodze z domu, postanowiłam i wrócę jak mój brat sobie pójdzie. bo ja nie mam zamiaru mu znowu tłumaczyć że nie poszłam bo mi się nie chciało :D
wymitamy, serio. dzisiaj prawie nic nie jadłam. znaczy się tak do 17.00 to tylko śniadanie. po prostu nie zdążyłam i tyle ;p jestem zajebista. i ah, jaka skromna. ja wiem, po prostu wiem, że jeśli mam taki humor i świat się do mnie uśmiecha to znaczy że w ciągu kilku dni/godzin/minut coś się zjebie, coś zepsuje, wydarzy się coś strasznego. tak zawsze było. zawsze miałam cudowny humor w dniu, w którym mnie chłopak rzucił, albo coś w tym stylu.
mam taką małą nadzieję, że tym razem tak nie będzie.
i co tam że miałam mieć więcej punktów na strzelnicy, szczegóły :D
życie jest, do cholery, piękne. jak justysia tak mówi to znaczy że coś w tym jest. bo moje szczęście nosi imię (...)
nie mam w ogóle kasy na koncie, jutro tylko 3 lekcje, ziąmy. jem nasze jakże cudowne i OCZYWIŚCIE ŻE dobre ciasto słonecznikowe, na przemian z sokiem jabłkowym, słucham happysadu i mogłabym żyć, nie umierać.[/b]