Niektórzy ludzie są parszywi, parszywością najbardziej parszywą z parszywych. Co nadaje im tak godnego pogardy obrazu obrzydliwości? Sądzę, że żeby to zrozumieć trzeba przez jakiś czas samemu być takim parszywcem. Trzeba się upodlić, zniszczyć, poznać co to jest wstyd i upokorzenie. Trzeba zrozumieć, że kłamstwo, fałsz, egoizm, chciwość, brak poszanowania nie tylko do innych, ale i do siebie, przywierają do nas jak brudna, lepka masa, tworząc śmierdzące strupy, które po przebiciu zaczynają cieknąć szaro-żółtawą ropą.
Uświadamiając sobie, że ten cały syf jest tylko i wyłącznie naszą winą, przyznajemy się do własnych błędów. Uczymy się pokory. Pochylając karki przed swoją przeszłością zdajemy sobie sprawę, że musimy udźwignąć jej kompromitujący ciężar. Grymas mentalnego cierpienia wykrzywia nasze usta, które wypowiedziały zbyt wiele, wyśmiały zbyt wiele, dotykały zbyt wiele i filtrowały skażone powietrze zapomnianych spelun. Nie zawsze możemy naprawić to, co zniszczyliśmy, a to czego nie możemy, zostanie z nami na zawsze. Godzenie się z tym jest trudne i wymaga długotrwałej pracy nad samym sobą. Prostowanie kręgosłupa moralnego zawsze bywa bolesne, tym bardziej, że na ogół przyjęta moralność jest tylko przykrywką dla tego, co tak na prawdę, w głębi duszy uznajemy za słuszne i prawidłowe.
Zrozumienie, poprawienie i godzenie się z błędami, to tylko jeden etap rekonwalescencji. Pozostaje jeszcze znosić kłapanie paszczy plotkarzy, osób niegdyś Ci bliskich, lub tych zupełnie obcych. Przetrwanie leżąc plackiem na tak wielu oślizgłych językach jest godne podziwu.
Naszym szczęściem każda sensacja i skandal, ten prawdziwy jak i również powołany do życia przez szukających rozrywki, gadatliwych prymitywów, w końcu umiera śmiercią naturalną. Wtedy możemy odetchnąć pełną piersią i nasycić się oczyszczonym z toksyn powietrzem. Wówczas, po przejściu przez piekło, które sami sobie stworzyliśmy, stajemy się silnymi ludźmi, o nowej wrażliwości i uzbrojeni w do tej pory nieodkrytą mądrość. Lecz to jeszcze nie koniec walki z zakorzenioną w ludzkiej naturze parszywością. Nie wystarczy się jej wyzbyć by spokojnie móc trwać. Zawsze pozostaje jakiś cień popełnionych błędów. Nie, już nie jest realnie groźny. Teraz zmagania z samym sobą, będą polegać na wyciąganiu wniosków i nie stawianiu takich samych, złych kroków, prowadzących nas w góry łajna, krwi i smrodu.
"Zaprawdę, brudną rzeką jest człowiek.
Trzeba być morzem, aby móc przyjąć brudną rzekę,
samemu się nie brukając."
Fryderyk Nietzsche
mod: ja
fot: Magda.