zgubiłam klucze od kredensu, moje życie nie ma sensu..
2 kilo żywego szczescia ktore zjadlo mi juz pol pokoju, a dlonie mam dostosowane do ksztaltu jego zebow.
i w dzien gdy zapomina ze moj dywan zbyt dobrze absorbuje jego siuski najchetniej przerobilabym go na mielonke. ale w nocy, kiedy kladzie swoj pyszczek na mnie, wywala sie kolami do gory, wystawia jezyk i spi jak zabity czuje, ze moze jest choc troche szczesliwy..
ze moze to jest ta jedyna istota, ktorej daje minimalna (ale zawsze cos) ilosc szczescia..
poza tym uczucie niespelnienia trwa.
blog z pelnego ludzi, tetniacego zyciem ze smiejacymi sie zdjeciami zamienil sie w szarobure notki o tym co sie codziennie dzieje, az sama nie wierze, ze teraz tak jest..
w tym gownianym zyciu jeszcze pare milych spraw, pasje, to co kocham.. i tych paru ludzi.
w ktorym momencie powinnam byla powiedziec sobie STOP, ej do dupy jestes. zmien to!
wypierdalaj, nie jestes nikomu potrzebna. stuknij sie! unieszczesliwilas kogos.
tesknisz? tesknij, zaslugujesz na to. stracilas ludzi nie z wlasnej winy. stracilas mimidupki.
nie ludz sie, ze blinki przyjada! ze ktos sie zainteresuje Twoim atrial septal aneurysm'em. NIE.
tak dzis kolejny raz bedac wsrod ludzi chcialo mi sie plakac.
ale postanowilam milczec. tylko mocno przytulic
nie powiedziec nikomu co sie dzieje, ze jest ciezko. idzie mi dobrze..
patrzenie na czyjes szczescia, na rodzine, na wszystko.. bedac sama.
juz dzis wiem, ze bedac sama bede cierpiec. widocznie zasluzylam.
gdy okaze sie, ze juz nawet Jego stracilam wszystkie problemy sie rozwiaza. problemy innych.
ja juz nie bede wiedziec o tym.
nie potrafie poradzic sobie z tym wszystkim.. zawsze mialam Twoje ramie.. nie wiedzialam ze Cie boli :(
zawalam sobie wszystko, niechcacy.. ;(
i need some sleep.