24.05.2011
Wtorek niby dzień jak codzień, ale nie do końca, bo po raz pierwszy wydarzyło się coś, co opiszę mam nadzieję poprawnie. A więc tego dnia jeśli dobrze pamiętam Mój Skarb miał jechać do lekarza z mamą, nawet czekaliśmy na autobus i spotkaliśmy Krzewika. Jechaliśmy 52, ja się źle czułem, ale chciałem, żeby Sandra dojechała do lekarza, ale jak widziała, że ze mną jest coś nie tak to przy Bazylicę nalegała by wysiąść... Wysiedliśmy. Słoneczko nie dojechało do lekarza... ;x. Ja tego dnia miałem jechać na wyjazdo do Gdynii na Bałtyk gdzie Zawisza rozgrywał swój mecz wyjazdowy. Czułem się strasznie ze stresu itd. bolało mnie strasznie serce, myślałem, że zemdleję i ledwo szedłem... Kotek cały czas był przy mnie i mówił, żebym usiadł gdzieś na ławce i odpoczął, ja twardo stwierdziłem, że idę na PKP. Nie pamiętam czy Sandra mnie odciągała od tego wyjazdu widząc w jakim jestem stanie, ale pewnie tak chociaż wtedy ZAWISZA stał na pierwszym miejscu w mojej hierarchii. Człapaliśmy się dosłownie na ten dworzec, sprawdziliśmy pociąg był za jakiś tam czas więc poszliśmy do parku za dworcem. Tam atmosfera nie sprzyjająca za bardzo, ale po jakimś czasie już było ok i właśnie wtedy, właśnie tam powiedziałem po raz pierwszy Jej, że ją kocham... Tego też dnia odpuściłem sobie nasz historyczny wyjazd Zawiszy na teren Bałtyku Gdynia, bo został on wygrany przez Zawiszkę 1:2, ale uśmiech nie schodził mi z twarzy, bo byłem z osobą, którą darzę uczuciem większym niż da się to wyobrazić. Po chwili ustaliliśmy, że jedziemy do Myślęcinka spędzić ze sobą caaały dzień :) ! I tak też zrobiliśmy. Poszliśmy do mnie po koc, skoczyliśmy do Rywala po Zimne leszki, gdyż tego dnia było naprawdę strasznie gorąąąco. Kupiłem ich chyba 10 lub 12. Jakoś zabraliśmy się z tym wszystkim i ruszyliśmy w drogę. W myślęcinku musieliśmy spory kawał przejść by rozłożyć się we dwoje na wieelkiej górce ;) Byłem szczęśliwy bardzo! Leżeliśmy, siedzieliśmy, rozmawialiśmy itd. Kotek pił piwo w niesamowicie SZYBKIM tęmpie ja zdąrzyłem wypić z dwa, Sandra pół hihi :D. ja, żeby Sandra miała zimne piwko piłem to jej GORĄCE, a dawałem schłodzone, boże jakie to było ochydne... heh :) czas mijał aż zrobiło się chłodno i późno więc trzeba bylo się zbierać. Podsumowanie - ja wypiłem chyba z 8 a Sandra 1-2[?] hihihi <3 no cóż bywa :P . Jak wracaliśmy to procenty zdąrzyły już mi trochę zaszumieć w głowię i pojechaliśmy gdzieś nie wiem gdzie a ja się darłem coś ciągle na cały autobus hahaha :D ale co tam, normalka ;D Później już jakoś jechaliśmy w stronę miasta z tego co pamiętam dzwonił chyba tata Skarba itd, ale wracaliśmy już. Chyba pogoda się zepsuła i szliśmy długą poszliśmy po chinski kubek, a Kotek nie chciał go jeść ha i spotkaliśmy mojego brata i misia jego ziomka i gadałem im, że Sandra ma jeść hahahahaha :D masakra :) później poszliśmy na klatkę, bo padał deszcz ( gdzieś na ul. Grudziądzkiej. Wyszedł jakiś typ, ale jak coś powiedziałęm to sie zorał ha... No i odprowadziłem mojego Skarba do domu. Nie jestem pewien czy to wszystko wydarzyło się w tym jednym dniu gdyż nie byłem trzeźwy do końca he. Co się z nami dzieje... kocham Cię z każdym dniem mocniej. Chociaż jest chujowo. To liczysz się tylko Ty. Niezmiennie - TYLKO SANDRA TYLKO ZAWISZA. Czuję, że Cie tracę chociaż jesteś dla mnie wszystkim. Zebrało się na wspomnienia ; ]