Poza cichym szczękiem drżącego ciała i pojedyńczymi jękami rozpaczy nie wydawała z siebie żadnego dźwięku.
Nie było słychać nawet jej oddechu.Czyżby już go nie było ?
Był,musiał być.Ponieważ ona nadal czuła. Słony smak łez,płynących strumieniem z jej oczu poprzez zakrwawione policzki,aż do pociętych kącików ust ,rozwartych warg ,chcących krzyczeć lecz już nie mogących.
Czuła metaliczny posmak krwi.Pieczenie i okropny gorąc,czyniący ją bliską omdlenia. Obraz zamazywał jej się przed oczyma przez potok łez lecz też zwyczajne wyczerpanie.
Był to jej koniec. Zawisła w powietrzu,przebita ostrzem wroga. Wroga?Dla niej nie był on wrogiem...przecież był wybawcą..
A teraz patrzyła na niego tym bezwiednym ,smutnym spojrzeniem ,z otwartymi ustami chcącymi spytać "Dlaczego?" ,chcącymi krzyczeć z bólu z którym z każdą minutą coraz bardziej się oswajała..Lub raczej ów ból przeistaczał się w nieznośny gorąc...
Tak,to była chwila jej śmierci.Doskonale o tym wiedziała. Czuła chłód metalu w piersi. Czuła ,jak jej ciało mimowolnie przesuwa się po ostrzu.W dół,w dół.Coraz bliżej swojego oprawcy.
A on ? On nie robił nic.Nawet się nie poruszył,nawet nie mrugnął.Stał nadal w tej samej pozycji,trzymając ją na swej kopii niczym zwierze..Niczym martwy kawał mięsa..
Tymczasem ona jeszcze nie była martwa. Bo przecież nadal czuła. Oprócz fizycznej udręki,bólu połamanych kości i przebitych mięśni czuła także ogromną samotność.Pustkę.Była całkiem sama. W ostatnich chwilach swego żywota towarzyszyło jej jedynie ostrze i widok zdrajcy,do którego należało. Jakim cudem nadal jeszcze była w stanie cokolwiek poczuć? Jakim cudem śmierć jeszcze nie zakryła jej oczu czarną płachtą?
Spojrzała w dół,na swoją ranę.Każdy ,nawet najmniejszy ruch przynosił nową falę bólu, bardziej przenikliwą niż febra która ogarnęła jej ciało.Przecież jednak były to jej ostatnie chwile.Może minuty,może sekundy. Nie mogła po prostu zamknąć oczu i czekać. Nie mogła.
Rana ozdobiona była wszystkimi odcieniami czerwieni,dominował jednak karmazyn. Kochała ten kolor. Kochała czerwień,mimo iż zwiastowała ona ból.Uniosła kąciki ust w lekkim,ledwo dostrzegalnym uśmiechu.Poczuła pieczenie.Ale to jak i inne cielesne utrapienia przestały jej w tym momencie przeszkadzać. Stała się obojętna na własny ból.Przecież i tak miała umrzeć.
Podniosła głowę i spojrzała na Niego.Bez smutku,bez skrupułów.Z tym samym uśmiechem. Oczy przestały ronić łzy a pytające spojrzenie przepełniło się drwiną.
Natomiast Jego usta drżały.Na policzkach lśniły świeże łzy.Oczy wyrażały przejęcie.Szok. Zszokowanie tym,czego się dopuścił.Zszokowanie tym,że Ona nadal żyła.Patrzyła na niego. Ciało w stanie odrętwienia zamarło od chwili zadania ciosu.
Uświadomił sobie ,co zrobił.Zabił bez walki,a co za tym idzie - bez honoru.Przez ranę zadaną z zaskoczenia okrył się wieczną hańbą. Było za późno by cokolwiek naprawić.A On nawet nie chciał naprawiać.Nie było go stać nawet na wyszeptanie słowa "Przepraszam".
Ona nadal na niego patrzyła.Żyła.Stopniowo przestawała się trząść.Zamknęła usta i przełknęła mieszankę śliny , własnej krwi,potu i łez. Oblizała spierzchnięte wargi. Zamknęła oczy , zacisnęła zęby i..
On rozdziawił usta.Tego się na pewno nie spodziewał.Był pewien jej natychmiastowego zgonu.
Przy pierwszej próbie podniesienia rąk poczuła straszną niemoc.Zalała ją fala wściekłości,krew zawrzała.Przy drugim podejściu się udało.Zacisnęła pięści na metalowym drągu rzucając w jego oczy nienawistne spojrzenie. Przeraził się,puścił. To był ułamek sekundy.
Spadła,wraz z kopią nadal tkwiącą w jej piersi.Ledwo jej stopy wyczuły podłoże,odepchnęła się.Skoczyła.Szarpnęła. Wrzasnęła z bólu,gdy ostrze opuściło jej ciało.
On nawet nie zdążył się odwrócić. Zamarł.
Zaciskając zęby,z tym samym spojrzeniem odwróciła kopię ,celując w jego serce.
Broń zatopiła się w jego ciele z niesamowitą lekkością.Pionek połączył się z graczem.Kowal z narzędziem. Wokół trysnęła krew.Szkarłatny deszcz obryzgał Jej twarz. On sam krztusił się ciepłą,czerwoną cieczą w agonii. Trząsł się.
A ona nie zrobiła nic.Tylko patrzyła. Teraz to Jego oczy zaszły łzami,to one pytały , nie otrzymując odpowiedzi. Nagle przestał się trząść. Krwawienie ustało.Odszedł,z tym samym pytającym spojrzeniem które do końca miało należeć do Niej.
Opuściła ją ów tajemnicza siła która popchnęła ją do zemsty.Która dała jej moc silniejszą niż prawo natury.Niż śmierć.
Położyła dłonie na swej ranie,poczuła ciepło i lepkość własnej krwi, po czym upadła na podłoże,na wieki przyozdabiając swą twarz zwycięskim uśmiechem...
Takie tam..Ostatnio pierwszy raz od paru lat wróciła mi wena.Tekst wymaga wielu poprawek,no ale jest.W sumie nie wiem po co tu wklejam te wypociny,ale niech już są. Jak już zaczęłam z tekstami..Jeśli choć jedna osoba to przeczyta i jej się spodoba to chyba warto.. Natchnieniem było moje samopoczucie i zdanie które przyszło mi do głowy - "wyciąga nóż ze swojej klatki piersiowej po czym przebija nim Twoje serce". W sumie jest to opis moich przeżyć wewnętrznych z ostatnich dni... Tak,wiem - jestem dziwna i powinni mnie zamknąć w pokoju bez klamek. :x
Linkin Park - "No more sorrow" - pasuje jak nic :>