i nagle wiatr przestał wiać,już nie krzyczy w nocy jak kiedyś blłagając o spokojny sen,niebo przestało przeraźliwie szlochać a ja dzielnie przespałam całą noc.. poniosłam klęskę po której musiałam szybko wstać żeby nie okazać swojej słabości,aby nie dać pożywki innym.
udało mi się,otwieram oczy coraz szerzej pokazując że moje źrenice nie są już zaczerwienione od płaczu tylko starają się zabłysnać radością nie jest łatwo,ale nie poddaję się pomimo tego że codziennie toczę walkę sama ze sobą,walkę z tym co było i walkę z tym co mnie jutro czeka,toczę bitwe o lepsze jutro bo kiedyś powinno nadejść.
czy mi sie to uda? nie wiem,ale WALCZĘ,NIE PODDAJE SIĘ,NIE UPADAM,UDOWADNIAM,ŻYJE,ODDYCHAM,KOCHAM,UMIERAM...