Z miłością jest jak z kolką nerkową. Dopóki cię nie chwyci atak, nawet sobie nie wyobrażasz, co to takiego. A gdy Ci o tym opowiadają, nie wierzysz.
A. Sapkowski
Rodzenie kamieni jest proste... pije się dużo wody... i robi siku. Żeby wiedzieć ile się tych kamyczków urodziło, trzeba mocz do czegoś łapać... Ja "łapałem" do słoiczka
Znów Was trochę ponudzę... ale napiszę, że każda wizyta w ubikacji wiązała się z bólem... Ból był tym większy im mniej wody się wypiło. A kiedy zdarzyło się, że mało piłem, kolor moczu był... pięknie szkarłatny. Albo jak powiedziała moja córka... "Wygląda jak soczek malinowy"...
...
Do kontroli w szpitalu... cały czas sikałem krwią...
...
Nadszedł piątek... Pojechaliśmy do Szpitala. Okazało się, że mojego lekarze, który miał mnie skontrolować... nie ma! Pani powiedziała, żebym się jednak nie przejmował i że zaraz kogoś zawoła... Dostałem skierowanie na szybkie prześwietlenie...
Po prześwietleniu od razu poszedłem do sali zabiegowej... Na oszklonych drzwiach napisane było "cystoskopia".
A w tej sali... stoi piękny kosmiczny fotel! Pani mówi, że mam zdjąć z siebie wszystko od pasa w dół...
Stres w oczach... ale za to mina!... chociaż nie wiem jaką miałem minę. Kładę się na fotelu...
Pani Pielęgniarka podchodzi do mnie i... (obeszło się bez herbaty, ciastka... komplementów... kina... )... zrobiła mi dezynfekcję i miejscowe znieczulenie... i wyszła...
Leżę... Rozglądam się... Leżę... pocę i stresuję się. Wchodzi ta sama pani i mówi: "Lekarza jeszcze nie ma, ale niech się pan nie przejmuje. Im dłuższy czas tym będzie większe znieczulenie"...
Nie mija kilka minut przychodzi lekarz... Dowiaduję się, że wszystko będzie trwało kilka minut... Trwają przygotowania... Coś im tam nie działa. Nie pali się światełko w ... brrr... cystoskopie. Ale okazuje, że się ono nie pali, bo go nie włączyli.
"Dobrze... teraz może być nieprzyjemnie" - mówi lekarz.
Jedną ręką chcę się czegoś złapać. Pani pielęgniarka podsuwa mi stojak na kroplówkę... Drugą rękę kładę na twarzy (po zabiegu zobaczyłem, że moja twarz jest podrapana w kilku miejscach do krwi)
- "Aaaaaaaaa" - krzyczę! (mam nadzieję, że w myślach tylko krzyczałem)
- "Nie możemy się dostać do środka, niech pan się trochę rozluźni" - mówi lekarz.
- "Rozluźnić... przecież mi wsadzasz do środka. - tak sobie myślałem
- "To nieprzyjemne jest, sam bym nie chciał tego doświadczyć" - stwierdza lekarz.
Bolało, a ja nie pamiętam co się działo przez te kilka minut... W końcu usłyszałem, że to już koniec i żebym zobaczył co miałem w środku... Doktor między moimi nogami, trzymał w szczypcach ugotowany makaron w sosie pomidorowym... czyli cewnik we krwi.
Zszedłem z fotela... Był tak samo mokry jak ja... Z trudem ubrałem się, dostałem receptę i zaświadczenie do medycyny pracy, że jestem zdrowy!
Hmm... wyjmowanie cewnika bolało bardziej... przy zakładaniu wcisnęli mi jakiś środek przeciwbólowy w żyły...
O własnych nogach... krokiem człowieka z Innsmouth wyszedłem ze szpitala...
A potem przez cały dzień nie mogłem zrobić siku. Sponiewierany... dopiero w gorącej kąpieli... z głośnym, długotrwającym krzykiem udało mi się... Ale w środku ciała nic mnie nie bolało...
Kiedy poszedłem do Medycyny Pracy, myślałem, że znowu mam atak... Ale to tylko moja głowa!
A teraz? Jestem jak na tą chwilę bez kamieni... ale mam podwyższony cukier.
www.facebook.com/starywujek000