Czasem na wizycie u psychologa czy na zwykłej rozmowie ze znajomym
wystarczy usłyszeć jedno słowo lub zdanie by rozszyfrować swój problem,
ja usłyszałam 'rozczarowanie'. Tak, to choba trafne określenie.
Czuję, że się cofam. Nie wiem czy brak mi sił iść na przód czy zwyczajnie mi się nie chcę.
Ale wiem, że to już nie jest nawet stanie w miejscu, to coś dużo gorszego.
To co osięgnełam do tej pory bardzo mnie satysfakcjonowało,
może też dlatego nie miałam ambicji by iść dalej?
Mam wrażenie, że jest przewijana taśma w tył,
stare nawyki, stare wspomnienia, stare miejsca, stare złe czasy.
To wcale nie znaczy, że jest mi źle, po prostu dużo rzeczy mnie drażni,
nie potrafię nad tym zapanować, to jest straszne. Może też nie tyle, że
biorę wszystko bardzo do siebie tylko wyłapuje słowa i gesty
na które wcześniej kompletnie nie zwracałam uwagi.
Chyba szukam pomocy.