Jeszcze niedawno pisałam, jak bardzo spełniają się moje marzenia. Dzięki Bogu, niektóre marzenia były tylko złudzeniem i po cichu wycofały się z mojego życia. Cieszę się cholernie, że kolejny raz- tym razem już naprawdę ostatni, okazałeś się frajerem, takim jak w przeszłości. Twoje studia nie wyszły jak chciałeś, jak wszystko co chcesz osiągnąć, ale masz za mało siły. Chyba właśnie tak miało być i dobrze, że mój jeden wyjazd, jeszcze wakacyjny, wszystko zmienił. Już nigdy nie będę musiała patrzeć na Twoją twarz. A już na pewno nie tak często jak dawniej.
Z dniem 1 października zaczęłam totalnie nowe życie, z którego jestem bardzo zadowolona, pomijając moje cholerne nałogi. Studia Germanistyki to ciężki kawałek chleba, ale chyba nie powinno mnie być w żadnym, innym miejscu. Patrzę na miny osób w ławkach i uśmiecham się od ucha do ucha. Może lubię masochizm. Jeśli tak, to miejsce idealne dla mnie. Przede wszystkim cieszę się, że ruszę w końcu naprzód, rozwinę skrzydła i zajmę się czymś naprawdę istotnym. Oprócz tego? Nie ma nic lepszego niż paczka nieziemsko kochanych przyjaciół, którzy nie zawsze sprowadzają na dobrą drogę, ale dzięki którym czuję się naprawdę kochana i na dodatek to oni łatają moją dziurę w sercu, która została zrobiona w bardzo szybki i drastyczny sposób, przez co bolała 2392423 razy bardziej niż kiedyś. W sumie nie mam nic do powiedzenia jak tylko powodzenia. Ja radzę sobie świetnie i chociaż jest ciężko, mam przeczucie, że to właśnie dobry znak :)