Zaiste.
Moja miłość do Effath'y jest wielka. Niedziela, godzina 5.45 - pobudka. Tylko po to by przyjść na próbę, pośpiewać i wypić herbatę u księdza. Burżuazja ma takie rarytasy. Burżuazja nie ma autobusa powrotnego i na pieszo wraca do domu. Kierunek: Błonie -> Białe Błota -> jakiś las.... No właśnie. JAKIŚ las. Burżuazja gubi się w środku lasu, w deszczu i chłodzie, z dreszczami przeszywającymi ciało i mokrymi tenisówkami. Burżuazja ma zasięg w tym lesie, by zadzwonić do kochanego tatusia, by poinformować go, że może zaczynać akcję poszukiwawczą swojej kochanej córeczki. Taa... No ale 'Achaja' miała gorsze tortury ... ;] Burżuazja taką wielką miłością darzy zespół, że za tydzień może przeżyć nawet gorsze katowanie, byle by spędzić czas razem z wami <333
Inspiracja. Natchnienie. Olśnienie. Wena. Poryw twórczy. <333 Ahh... To wszytsko ogarnia moje ciało, moją duszę, po powrocie do domu. Artyzm, artyzm, artyzm...
http://www.youtube.com/watch?v=gaqSSsTTQdM&feature=related
Takie tam, fascynujące <333