Przez jakiś czas myślałam, że to być może nasze ostatnie wspólne zdjęcie, chociaż byłam przygotowana na Londyn - jednak ze świadomością, że to już nie będzie to samo. Nic nie można porównać z biciem serca w drodze autobusem do Majadahonda.
I kiedy już byłam pogodzona z myślą, że już się tam nie spotkamy, życie po raz kolejny sprawiło mi najbardziej nieoczekiwany i najpiękniejszy prezent. Już nie muszę osobno planować wyjazdów na mecze Atleti i na Twoje. Przez dwa kolejne lata będzie najpiękniej jak to możliwe. I teraz, kiedy zdarzył się ten mój prywatny cud - bo tak go trzeba nazwać - wykorzystam to w stu procentach. Odległość 2500 km nigdy nie była dla mnie problemem.
Wróci wszystko, z czym już zdążyłam się pożegnać a co było dla mnie najpiękniejsze na świecie.
Nie da się opisać, jak bardzo jestem szczęśliwa.
Do zobaczenia w Madrycie.