No to po koncercie.... Nie było jakoś świetnie ani bosko... ale źle też w sumie nie.
Na początek nic nie wychodziło potem jakoś poszło i wybiła 16.30. I zchodzimy z panią na dół siadaamy i wszystko się zaczyna na początek małe rozczulenie. Potem grał Miłosz i rozwalił mnie całkowicie po nim byłam ja myślałam że nie dam rady a łzy lecą. Trzeba ciągnąć przedstawienie. Wyszłam... ukłon... siad... grać... stop.... grać... wstać... ukłon... siad na dupie.
No to mniej więcej tak to wyglądało....
`I believe in nothing but the beating of our hearts.'
http://www.youtube.com/watch?v=RipGDjEk1Os&feature=related <3