Stare zdjęcie. Jedno z pierwszych, jakie przepuściłam przez krwiożerczego, zniekształcającego rzeczywistość photoshopa.
Kochani, jeśli jeszcze macie jakieś pomysły na temat:
Jak można 'pokazać' niewidomemu kolory? Jak można mu pomóc je sobie wyobrazić, zrozumieć za pomocą zmysłów węchu, dotyku czy smaku?
to zapraszam do wypowiedzenia się:) Być może wasze spostrzeżenia będą inspiracją do mojego opowiadania, czy raczej kolejnych jego rozdziałów. Jeden już mam, kolejny 'się pisze' - póki co, na podstawie moich własnych koncepcji. Ale tzw. wena twórcza ma prawo się skończyć i wówczas możecie się okazać pomocni.
Za już dostarczone pomysły serdecznie dziękuję, na pewno wiele z nich wykorzystam:) i nie omieszkam wspomnieć o tym w bibliografii.
Oprócz kolorów, od dłuższego czasu zastanawiamy się z mamą, jak pomóc niewidomemu zrozumieć perspektywę. Np. fakt, że drzewo, przy którym stoję, jest dla oka mojego większe, niż położone dalej góry, które wydają się - z powodu perspektywy - malutkie, choć przecież w rzeczywistości są ogromne.
Myślałam, że można wyjaśnić to zjawisko 'malejącego obrazu' za pomocą zanikającego wraz z odległością głosu: Mówię cały czas tym samym tonem, tą samą wysokością głosu, a jednak im bardziej się odsuwam, tym słabiej osoba niewidoma mnie słyszy. Podobnie z oddalającym się obiektem...
Ale sama nie wiem :P Przede mną jeszcze dużo myślenia i kombinowania.
I dużo prac do napisania z innych przedmiotów, więc nie będę niestety zbyt często tu zaglądać. Pozdrawiam.
P.S. opowiadanie potrzebne jako forma dodatkowego zaliczenia z pedagogiki specjalnej, co jednak wcale nie umniejsza jego wartości, tudzież wartości Waszego w nie wkładu :)