Na przekór bezlitosnym dyrygentom, gram własną symfonię.
Symfonię Życia i Teatru - bo życie jest spektaklem. A właściwie balem maskowym.
Trochę fałszywe ma nuty, ta moja Symfonia, ale rozwija się wciąż. Niestety nie wiem, czy we właściwym kierunku.
Rufus Wainwright za półtora tygodnia w Polsce. Diabli nadali, że mi nie wolno chodzić na koncerty. Z zasranych powodów zdrowotnych. Bo kasę, to by się skądś skołowało :P.
Ale trudno. Na Placebo i tak pojadę, jeśli do nas wrócą ^^ A wrócą na pewno:P
Znikam na 2-3 dni. TRZEBA mi się wziąć do roboty. Ostatnio moje ciało niedomagało (jaka to miła odmiana od stanu niemocy psychicznej :P) z nieznanych nikomu powodów, ale chyba już jest lepiej. Troszkę, ale lepiej.
Idę. Kubek kawy romantycznie paruje, a podręczniki błagają: 'weź mnie!!'.
Pozdrawiam.
Jesteśmy zniszczonymi ludźmi
Połączonymi ze sobą
Subtelnościami, których nie jesteśmy świadomi
Poruszone dusze
Zaangażowane na zawsze
W gry, o których kiedyś myśleliśmy, że będą nas przerażać
[Depeche Mode]
Edit. 05.04. Rocznica śmierci Kurta Cobaina.
Pamiętam, jakby to było wczoraj, te poranki za czasów mojego dzieciństwa.
Gdy, jedząc śniadanie, słuchałam, niejako nieświadomie, Smells Like Teen Spirit.
To był standard. Nie wiedziałam, co to za zespół ani nawet co to za muzyka. Po prostu zawsze rano to leciało. I zakradało się do umysłu.