Zdarzają się takie chwile w życiu, że zajęci jakąś rutynową sprawą, nagle o niej zapominamy. W jednej chwili wylatuje nam z głowy nie tylko to, co właśnie robimy, ale gdzie jesteśmy i kim jesteśmy.
To się dzieje z różnych powodów.
A mnie się to przytrafia, gdy usłyszę jakąś szczególną piosenkę. Gdy zachwyci mnie jej melodia bądź głos. Albo tekst.
Ubolewałam nad tym, że już dawno nie miałam takiego stanu, gdy oto nagle uderzyło...
Crucify My Love, zespołu świętej pamięci X-Japan.
Gdy tylko usłyszałam jej początek, zastygłam w bezruchu, z cichym niedowierzaniem na ustach.
Wypadło mi z dłoni to, co w niej trzymałam. Dusza z wrażenia też upadła na podłogę.
To była celebracja chwili, celebracja dźwięków, jakie dane mi było słyszeć!
Właśnie w takich momentach dziękuję losowi i sobie samej, że udało mi się utrzymać siebie przy życiu, mimo tylu chwil zwątpienia i bezradności.
Czasem zadaję sobie pytanie, po co właściwie to wszystko, ta męka, to istnienie na tym świecie.
I jak słyszę piosenki, które są w stanie zawrócić mi w głowie, lub oglądam wspaniały film albo czytam fascynującą książkę, wtedy na moment jestem w stanie docenić uroki życia.
To trochę przykre, że to nie żywi ludzie z mojego otoczenia sprawiają, że chce mi się żyć i dalej ciągnąć tę beznadziejną czasem bajkę, w jakiej jestem uwikłana...
W końcu człowiek jest zwierzęciem stadnym.
Nie, do ludzi mnie nie ciągnie. Jedyne, za co mogę ich wielbić, to właśnie za ich wytwory. Muzyka, literatura, filmy, obrazy, które mnie poruszają. Ale kontakt z żywym człowiekiem to już za dużo, niechętnie się na niego godzę.
Chciałoby się zostać takim pustelnikiem, zatopić się w kulturze, w całym tym dorobku człowieczym - ale z drugim człowiekiem nie mieć nic wspólnego.
Niestety świat jest tak skonstruowany, że tylko nielicznym się to udaje.
Ale ja, póki nie zostałam jeszcze tak zupełnie rzucona ludziom na pożarcie, unikam ich, a wielbię ich twory. Trochę schizofreniczne, ale tak się da.
Może kiedyś spotkam takich ludzi, którzy zmienią moje nastawienie...
Nie wzbraniam się przed tym; czemu nie.
Ale zbyt wiele porażek już przeżyłam, zbyt wiele osób, którym ufałam, porzuciło mnie, gdy stałam się im nieprzydatna bądź okazywałam się inna niż sobie wyobrażali.
Zbyt wiele - i przez to coraz więcej nieufności we mnie.