wrocilam wlasnie z wycieczki.
bylo spoko, powiedzmy.
najwazniejsza osoba w zyciu okazuje sie najwiekszym oszustem, jakiego kiedykolwiek poznalam. ciezko.
macie jakies rady jak mozna tak bardzo fest mocno zranic chlopaka?
tak, zeby sie nie pozbieral?
poki co udaje w miare mozliwosci, ze jest okej.
i obmyslam plan.
jak bede szczupla to jeszcze bardziej bedzie mu zal dupe sciskal. o tak.
dzisiaj nie moglam jesc. i dobrze.
na pusty zoladek troche coli z whisky i cytryna. ale nie. nie chcialam juz tego, nie pilam duzo.
w kfc, mcd, itepe itede nic nie jadlam mimo, ze moglam miec nawet za darmo. zreszta..nie moglam nawet patrzec na jedzenie.
dopiero jak juz co jakis czas odplywalam udalismy sie w dluga podroz w poszukiwaniu jakiegos jedzenia. po dlugim i intensywnym marszu zdecydowalismy sie na kebab bar.
mialam wiec zamiar zjesc nieduzego kebaba. ale nie dalam nawet rady. na szczescie.
potem zglodnialam faktycznie, glowa mi pekala wiec zjadlam hotdoga.
i to tyle na dzis.
nie mam zamiaru jesc wiecej.
moze cos pocwicze, chociaz nie jest to konieczne po dzisiejszym wysilku <3
czas podniesc sie
wstac
dalej isc.