Tutaj mamy (może trochę bezczelnie z mojej strony bo naruszam jego intymność, ale w sumie to nic nowego) kormorana podczas suszenia. Nie chciał wychylić do góry szyi a nie mieliśmy czasu więcej czekać, ponieważ wycieczka miała swój określony czas na powrót. No dobra, po kolei bo od powrotu dzień się nie zaczął ;). Zaczął się o srogiej 06.00 w celu pójścia na zakupy i powierzchownego posprzątania pokoju. O 8 spod szkoły był wyjazd kilka minut wcześniej podstawionym na ulicę Toruńską autokarem (z miłym kierowcą, z którym nawiązałem jako taki kontakt. Dziwne, bo nigdy wcześniej tego nie robiłem :P). W drodze nad Jeziorsko (bo taki był nasz cel podróży całkowicie refundowany przez projekt "Łaskie Bociany") zahaczyliśmy o kilka szkół, z których również byli uczestnicy i po jakieś godzinie dojechaliśmy na miejsce. Na miejscu czekali znani mi już wcześniej prowadzący zajęć. Ogólnie cały wypad polegał na oglądaniu i słuchaniu ptaków (a jak się komuś udało bardziej skupić to tego co mówili całą wyprawę ornitolodzy :P). Coś tam zapamiętałem ale głownie spędzałem czas szukając czegoś do sfotografowania, noszeniu statywu z lunetą (bo nie było kogo a ja zawsze jak głupi się wychylam do roboty) i wkurzanie Arlety (z resztą oddawała mi z nawiązką a potem doszliśmy do wniosku że oboje lubimy się nawzajem wpieniać ;D). Wyjazd skończył się o 15.00 i raczej się zalicza do udanych (choć przez obecność cywili, laików kompletnych nie był taki ciężki jakbym chciał).
Na ostatnim przystanku podczas wycieczki zdarzyła się pewna dziwna wg mnie sprawa. Otóż pewnym dziewczynkom wpadła do zbiornika wodnego (zaraz przy elektrowni wodnej) przesłona od obiektywu do aparatu. I to nie tak na samym brzegu tylko tak z półtora metra od niego i z 40 cm w głąb. Poprosiła o pomoc bo sama by nie dosięgła (nie było opcji tego wyciągnąć nie wchodząc do wody, która śmierdziała i byłą pełna glonów przegniłych). Prowadzący powiedział aby się nie przejmowała tylko kupiła sobie nowy bo niby tani jest. Wszyscy stali za barierką oddzielającą pomost od brzegu poza tymi dwiema dziewczynkami. Każdy patrzał i nikt nie drgnął a one wymownie szukały pomocy. Zdziwiony nawet przy takiej głupocie znieczulicą , przeskoczyłem przez barierkę, pomyślałem chwilę ,wykombinowałem sposób aby to wyciągnąć (patykiem a nie ręka jak wszyscy proponowali, tyko że z daleka to nie wydawało się tak daleko jak było w rzeczywistości). Oddałem i powiedziałem aby uważała bo jest mokre i śmierdzi. Usłyszałem, dziękuję, którego z resztą nie oczekiwałem/nie wymagałem i zastanawiając się przeskoczyłem ponowie przez barierkę powracając tym samym do grupy. Zastanawiałem się dlaczego nikt się nie ruszył, nie zaproponował pomocy czy cokolwiek uczynił. Robiąc to co robiłem miałem duże prawdopodobieństwo, że zażyję nieplanowanej kąpieli lub jakiegoś niefortunnego wypadku (nie wspominałem, że brzeg był z betonu pod kątem ostrym i ślizgi a ja miałem buty ze słabą przyczepnością). Popadłem po tym wszystkim w wewnętrzne rozważania (które kontynuowałem potem podczas fragmentów drogi powrotnej) czy przez przypadek moja chęć pomagania nie doprowadzi mnie kiedyś do czegoś całkowicie przeciwnego niż me intencje. Często przekonuję się np. podczas sesji WH, że moja pseudo heroiczność postaci Reavolta (mego avatara w tym świecie) doprowadziła do stanu krytycznego lub mojej niewygody. Kiedy każdy bierze nogi za pas ja postanawiam w ich obronie naparzać w istoty z którymi nie mam najmniejszych szans wygranej (Michał siew końcu nauczył, że nie gram jak reszta znanych mu graczy i nie ważne z kim i tak bym walczył gdybym widział w tym sens. Nawet jeśli miałbym moją postać poświęcić). W końcu czegoś się nabawię bo wypadków prowokować nie lubię ale nie wystrzegę się ich jak będzie trzeba (dzieci nie róbcie tego w domu bo tak łatwo sobie wrogo nastawionych kolegów można nabawić, którzy mają chęć wam najebać ).
Coś miałem nosa aby te okulary znalezione przez dziewczyny w hufcu zabrać do domu. ;D
Na koniec piosenka, która się Ewelinie podczas wyjazdu spodobała (siedziała ze mną to i ją zaszczyt kopnął posłuchać mojej muzyki z MP4 :P). <..>. Co do utworu i zespołu, który go wykonuje - usłyszałem dzisiaj traumatyczną historię. Wyobraźcie sobie: Koncert Lao Che. Za darmo. W Bełchatowie. Na rynku. I tylko 10 widzów/słuchaczy. Jak to usłyszałem myślałem, że nie zdzierżę. Podobno było to nie rozgłoszone ale sam fakt to bolączka dla zespołu.
PS. Chłopak na tapecie w telefonie lepiej aby był kolorowy niż zbudowany z pikseli. Kto wie, ten wie, reszta nie musi ;D
Inni zdjęcia: ;) virgo123:) nacka89cwaBella patki91gd 1514 akcentova*** itaaanJa nacka89cwaJa nacka89cwaAksamitki i bielinek :) halinamzadaszony mostek elmarPogromca Faraonów bluebird11