Kiedy 12 września rozdawałam po klasie cukierki
Marcel spojrzał na mnie z pogardą i rzucił 'Takiej to dobrze.. 2 razy obchodzi urodziny".
Pewnie dzisiejszy dzień zostawiłby już bez komentarza,
bo w miejscu gdzie rodzą się najlepsze aLOVE wixy,
dziś dmuchałam świeczki z trzeciego tortu w tym miesiącu,
w myślach wciąż powtarzając to samo życzenie :)
No nic. Wszystko co piękne szybko mija.
Chciałoby się zaśpiewać 'Pamiętasz była jesień (...)' Sławy Przybylskiej,
ale wrzesień ogólnie leciał w klimacie Green Day'a i ich
'Wake me up, when september ends.'.
I mimo iż miesiąc ten co roku robi mi zimny prysznic
i suszy głowę toną zmartwień
to nie wyobrażam sobie, żebym miała stanąć na ślubnym kobiercu
o jakiejś innej porze roku niż ta,
bo jesienią zawsze odżywam.
Zbieram się do kupy, sprzątam w pokoju
i w tym całym chaosie jestem 100-procentową sobą.
Tymczasem myślę, że na nic nie czekam bardziej niż na studniówkę.
Sukienka nie daje mi spać po nocach, aczkolwiek upatrzyłam już sobie
najbardziej dziuniowe buty ever i wszystko wskazuje na to,
że w styczniu się w nich pojawię.
wypadałoby się wziąć za angielski
i poczytać coś z polskiego
(wspominałam już, że jak na idiotkę przystało
wzięłam sobie najgorszy z możliwych tematów maturalnych ?)
a TO tak bo tęsknię za możliwością oglądania mojego ulubionego ciąguta do 2 w nocy
i jutro będę się budziła w taki sam sposób,
poza tym chyba powinam zająć się jakąś babską stroną swojego życia
-luźne pisemko, pomalowane paznokcie, nowy ciuszek w szafie,
100 argumentów dlaczego warto być singlem i nowa dieta cud :
'jak schudnę ... to będzie cud.'.
no nic. Let's go matma i wszystko będzie dobrze.
cierpliwości,miłości, wytrwałości
i tych wszystkich innych fajnych rzeczy,
których zwykle życzy się zakochanym parom
ja życzę sobie w tym tygodniu.