Nareszcie weekend. Albo raczej namiastka weekendu, bo wstałam o 15. Musiałam choć trochę odespać te nocki. A od poniedziałku drugie zmiany. Yhh..
Schudłam! :D waże 53,5 kilo :o
Ostatnio coś mało jem.
Albo nie ma mnie całymi dniami w domu, albo nie mam czasu, albo po prostu nie chce mi się robić jedzonka.
To trwa już od, hmm prawie dwóch miesięcy w sumie.
Trochę to straszne, biorąc pod uwagę, jak bardzo kocham jedzenie.
_______________________________________________________________________________
A teraz trzeba w końcu wziąć kartki i ołówek i uporać się z tymi cholernymi portretami, które znajomi z pracy sobie wymyślili. Fakt, może i zgarniam za to hajs, ale co mi po tych zasranych pieniądzach, skoro:
1. Nienawidzę szkicować portretów.
2. Nie mam zbytnio czasu na to.
3. Kompletnie nie mam weny i głowy do tego.
No ale jest mus. Więc biorę się do roboty.